Wprowadzenie

Special Air Service

Special Air Service czyli SAS. Żołnierze SASu nie mówią, że są w SASie tylko w Regimencie (dokładniej The Regiment). W armii SASmani są znani jako Them (pol. Oni). W świecie cywilnym SAS jest znany w brytyjskich pubach; każdy pub ma swojego ex-sasmana, który twierdzi, że był na balkonie Ambasady Irańskiej w 1980 roku. Świat rekonstruktorów, pseudo-rekonstruktorów i stylistów ma swoich ludzi, którzy są największymi fanami SASu pod słońcem: noszą nawet ich beret na głowie (na który nie zapracowali, chociaż są tacy, którzy twierdzą że ciężko pracowali na pieniądze aby kupić beret w sklepie: ciężki kawałek chleba, co? Selekcja SAS przy tym to pikuś!) i poza tym wiedzą niewiele więcej na temat SASu. Niektózy organizują własną selekcję SASu... Ale ten dział nie jest o nich, lecz o właściwym SASie.

Tak, SAS trzyma swoje sekrety, ale można wyczytać sporo interesujących informacji na temat tego regimentu. I nie ogranicza się to jedynie do motta, nazwiska założyciela i poprawnej nazwy koloru beretu. Smacznego!

ostatnia aktualizacja: 28 grudnia 2010
DPM-SOLDIER.PL

Ciekawostki

1. Regiment zaprosił księżną Dianę i księcia Karola na pokaz swoich antyterrorystycznych umiejętności. Jednym z punktów programu był desant z helikoptera na dach budynku, który był zajęty przez terrorystów (Diana i Karol mieli obserwować wszystko z samochodu). Zgodnie z punktem programu występów, helikopter szybko pojawił się nad budynkiem, a SAS-mani precyzyjnie wykonali desant na dach budynku do momentu aż jeden z Nich wyleciał z maszyny i upadł na dach (po czym znikł z widoku). Reakcja Karola była taka: "O mój Boże! Tam zginął człowiek!". Po chwili żołnierz ten wstał na nogi, jakby nigdy nic otrzepał z siebie kurz i kontynuował pokaz. Prawda była taka, iż SASmani chcieli sobie zrobić żart: z helikoptera wypadła kukła ubrana w czarny kombinezon; w momencie gdy kukła upadła na dach, prawdziwy SASman podskoczył na nogi. Karol zakończył ten dzień zachwycając się wytrzymałością i odpornością fizyczną SASmanów.

2. Margaret Thatcher także odwiedziła SASmanów w ich koszarach, w Hereford. Posadzili ją w jednym z pokojów w Killing House (gdzie żołnierze ćwiczyli czarną taktykę ozywając ostrej amunicji). W pokoju tym był jeszcze inny SASman, który tłumaczył w przystępny sposób sposoby działania drużyny CT oraz terrorystów. Gdy doszedł do punktu, gdzie terroryści (lub CT) odcina prąd, w pokoju zgasły światła i zaległa cisza. Po chwili do pomieszczenia wpadli uzbrojeni po zęby SASmani. Jeden z ministrów towarzyszących Thatcher schował się ze strachu pod stołem w czasie, gdy Margaret nie drgnęła nawet powieka. Żelazna Dama powiedziała tylko "Wyjdź spod stołu bo robisz mi wstyd".

3. W latach '80 SASmani musieli robić popis przed najważniejszymi głowami państwa. Jednymi z nich było rozłożenie sprzętu używanego w CT na pałatce i opisania go przez żołnierza. SASmani lubią żarty, w czasie jednej z takich prezentacji jeden żołnierz podłożył drugiemu stary but. Gdy jeden z białych kołnierzyków spytał, do czego może się przydać stary but, żołnierz ten wił się w skomplikowanych tłumaczeniach w czasie, gdy reszta kumpli zrywała boki ze śmiechu.

4. Podczas ostatnich działań w ramach Wojny z Terroryzmem w Iraku i Afganistanie operatorzy SAS namiętnie działali w amerykańskich mundurach i wyposażeniu, i to raczej nie dlatego, że kraj ten ma lepszy sprzęt ale raczej by zachować swoje działania w tajemnicy. W razie wpadki skierować zrzucić winę na kuzynów zza oceanu a oczy opinii publicznej w inną stronę.

Historia SAS Profile najsławniejszych żołnierzy SAS Selekcja Specjalizacje
Czarny SAS w pigułce Zielona taktyka Beret i inne znaczki SAS Vest
Struktura i organizacja Battle honours Ciekawostki Fakty na temat SASu

Historia

Trudne początki - Piach w butach
Autor: Mateusz Zieliński

Chyba każda specjalna jednostka miała trudne początki, oczywiście SAS nie ominęła choroba trudne początki i nie mówię tu o samym pomyśle bo to jak zawsze przychodzi nagle i trafnie gorzej jest w prowadzeniem go w życie. Gdy David Stirling wpadł na pomysł użycia tej jednostki do akcji na pustyni główni dowódcy przeznaczyli na tą wizję tylko wydzielony oddział z całej Brygady SAS. Tak też pierwsze oddziały w Afryce Południowej działały jako Oddział Wydzielony L Brygady SAS ich pierwszą bazą był Kabrit w Egipcie. Po przybyciu na miejsce swojego obozu zastali tylko stare namioty dlatego też Oddział L swoją pierwszą misję był zmuszony wykonać na kolegach z Nowej Zelandii: ukraść im nowe namioty. Początkowo szkolenia były wykonywane bez odpowiednich sprzętów i wyposażenia; ćwiczenia ze skoków spadochronowych odbywały się tak: jadąc na ciężarówce żołnierze skakali tyłem na drogę, na szczęście zbudowano później odpowiednie rampy. Kładziono jednak nacisk na inne ważne aspekty takie jak nawigacja na pustyni nocą jak i za dnia, sprawność fizyczna oraz obsługa broni i sprzętu Niemieckiego oraz Włoskiego. Gdy żołnierze osiągnęli odpowiedni poziom na prowizorycznej skoczni zostali przewiezieni do Kairu na prawdziwe skoki (tam niestety 2 skoczków zginęło z powodu awarii lin). W listopadzie 1941 r. Oddział L był gotowy do akcji.

Pierwsza bojowa misja miała miejsce 8 grudnia 1942 r cel był prosty: wkraść się na teren lotniska Sirte, zniszczyć znajdujące się tam samoloty i uciec do miejsca zbiórki gdzie mieli zostać odebrani przez Samochody Pustynnej Grupy Dalekiego Zasięgu (LRDG). W 12 osobowych grupach Oddział L miał zostać zrzucony 30 km od lotniska. Niestety nad terenem działań rozpętała się burza pustynna, która spowodowała, że nikt nie był w stanie odnaleźć celu i w efekcie misja nie została wykonywana, a na miejsce zbiórki dotarło jedynie 22 z 60 oficerów i żołnierzy (ci którym się to udało zawdzięczają umiejętnością nawigacji w nocy). Po przeanalizowaniu błędów David Stirling wpadł na pomysł, dzięki któremu SAS zostanie rozpoznawane przez następne lata. Zamiast samolotem na miejsce akcji będą się dostawać pojazdami kołowymi. Było to strzałem w dziesiątkę, gdyż następne akcje przynosiły zamierzone skutki.

Dostarczeni przez pojazdy LRDG docierali bez problemów, do celów podkradali się przez zasieki umieszczali ładunki na samolotach ( jeżeli akurat maszyn tych nie było wysadzano zbiorniki paliw magazyny , ciężarówki) niszczyli je a później w całym zamęcie znikali nieodkryci. Do niszczenia swoich celów używali tzw „ Bomb Lewesa” nazwa wzięła się od jednego z komandosów którzy wymyślił ten ładunek ( mieszanka termitu i dynamitu przymocowana do skrzydła samolotu przy obwodach paliwowych eksplozja powodowała to że samolot już nigdy nie wystartował)niestety sam Jock Leweis zginął w grudniu 1941 r . Gdy SAS zyskała sobie posłuch u swoich wrogów gdyż ci nigdy nie mogli się czuć bezpiecznie ( SAS miało swoje bazy wypadowe wzdłuż całej linii walk w Afryce Północnej ) otrzymał nowy sprzęt, ludzi oraz szkolenie. Od Amerykańskich sprzymierzeńców dostali nowe samochody Willys Jeep które zostały wyposażone w karabiny Vickers i Browning a także w dodatkowe uchwytu na paliwo i wodę. Dzięki tym wszystkim czynnikom SAS odnosiła sukces za sukcesem , Niemcy stworzyli nawet specjalne grupy do ścigania tych małych nieuchwytnych „band” które pojawiały się w nocy, najeżdżały na obóz, niszczyły wszystko co można było i znikały tak szybko jak się pojawiły. Podczas kampanii w Afryce Północnej SAS przeszła swój chrzest bojowy i pomimo trudów udowodniła swoją przydatność tworząc początek swojej wielkiej legendy lecz przypłaciła to wielką stratą jaką było pojmanie przez grupę pościgową Davida Strilinga. Od pierwszej misji 8 grudnia 1941 do 13 września 1942 Oddział Wydzielony L zniszczył 235 samolotów oraz niezliczone ilości pojazdów i budynków .

Kampania na Sycylii - Akcja na ocenę dostateczną
Autor: Mateusz Zieliński

Działania jakie prowadził SAS na terenie Afryki Północnej pokazały ponad wszelką wątpliwość, że jednostka takiego typu jest skuteczna i jak najbardziej przydatna. Gdy wszystko szło ku dobremu ( formowano 2 Pułki SAS – 1 SAS i 2 SAS) David Stirling został złapany przez Niemców co spowodowało, że jednostka ta utraciła nie tylko doświadczonego dowódcę lecz swego rodzaju polityka. Stirling miał dobre koneksje w głównym sztabie Armii Brytyjskiej (spotkał się nawet z Churchillem i Montgomerym) i umiał je wykorzystać do wprowadzania swoich wizji prowadzenia SAS. Po jego stracie dowódcą 1 SAS został „Paddy” Blair Mayne (służył od początku istnienia SAS, jego postać zostanie opisana w innym temacie), a 2 SAS brat Stirlinga, Bill.

W styczniu 1943 1 SAS liczył około 700 żołnierzy i oficerów (390 Brytyjczyków, szwadron francuski: 94, szwadron grecki: 114, Special Boat Service: 55 i Specjalna Grupa Przesłuchań: 12 ). 2 SAS ( liczba nieznana) składał się głównie z niedoświadczonych żołnierzy. Niestety żaden z dowódców nie miał takich znajomości jak ich poprzednik, dlatego też rola SAS w nadchodzącej inwazji na Sycylię i Włochy miała być w rękach główno dowodzących, którzy nie do końca wiedzieli jak wykorzystać potencjał tej jednostki.

Na początek 1 SAS uległo redukcji: szwadrony francuski i grecki zostały oddane macierzystym krajom, szwadron łodzi (SBS) został przemianowany na odrębną jednostkę (przetransferowany do Royal Navy), szwadron od przesłuchań były wykorzystywany w innych rejonach a reszta została przemianowana na Specjalny Szwadron Rajdowy (SRS). 2 SAS podporządkowany został 13 Korpusowi Brytyjskiemu i miał służyć jako piechota szturmowa co ewidentnie nie pasuje charakterowi tej jednostki.

Pierwszą misją dla Mayna i jego SRS na Sycylii było zlikwidowanie baterii nabrzeżnej dział 150 mm. W dniu 9 lipca1943 SRS wylądowało na wybrzeżu; po krótkich walkach bez większych problemów opanowało dany teren. Był to jednak wstęp do kolejnej misji. 3 dni później SRS otrzymało za zadanie odbicia miasta Augusta. Akcja zaczęła się desantem z morza tylko że tym razem SRS dostała się pod silny ogień nieprzyjaciela i musiała wywalczyć sobie drogę do miasta. Weterani walk na pustyni nie byli przyzwyczajeni do walki w mieście lecz z temu problemowi zaradzili bardzo dobrze, pomimo dość długich i ciężkich walk: już wieczorem świętowali na głównym palcu miasta zwycięstwo (wyniesiono fortepian na środek placu, gdy reszta piła zdobyczne wino).

W między czasie 2 SAS odgrywało swoją rolę. 10 lipca 1943 żołnierze otrzymali zadanie zdobycia latarni morskiej na południowo wschodnim wybrzeżu. Po dotarciu i opanowaniu całego terenu okazało się, że na tym terenie nie ma ani jednego wrogiego żołnierza, co zawiodło żołnierzy rwących się do walki.

Inna grupa (z 2 SAS) została zrzucona dalej na północ w celu niszczenia sieci linii kolejowych, konwojów i sztabu pod miastem Enna. Młodzi komandosi cieszyli się z otrzymania zadania ale radość minęła gdy desant na spadochronach nie powiódł się zgodnie z planem. Po pierwsze sprzęt do komunikacji został zniszczony, a większość jednostek została rozproszona po okolicy (jedna z nich wylądowała w sąsiedztwie posterunku wroga). Więc zamiast wykonać cele misji, komandosi rzucili się w wir walki. Wielu niedoświadczonych komandosów zginęło lub wpadło do niewoli. Działania odmienionego SAS pokazały, że jednostka musi być dowodzona przez doświadczonych ludzi takich jak Paddy Mayne, który mimo nowej sytuacji bojowej był w stanie poradzić sobie i zwyciężyć. Niestety Bill Stirling miał zwykłego pecha i jego żołnierzom na Sycylii nie udało się osiągnąć celów misji. Trzeba jednak pamiętać, że Sycylia to nie Sahara i dla SAS było to zupełnie nowe doświadczenie. Następnym przystankiem miały być Włochy.

Kampania Włoska
Autor: Mateusz Zieliński

Kiedy siły sprzymierzone szykowały się na inwazję na Włochy, Bill Stirling wraz ze swoim 2 SAS ciężko trenowali nad poprawieniem poziomu swoich umiejętności, natomiast „Paddy” Mayne i jego SRS odpoczywali, nie prowadząc szczególnie wyczerpujących zajęć. Początek września 1943 - inwazja na Włochy rusza, zaczynają się pojawiać pierwsze zadania dla SAS.

Już 3.IX.1943 SRS otrzymuje za zadanie zdobycie portu Bagnara na południu kraju. Początek misji jest dość nie udany, gdyż Royal Navy wysadza komandosów w złym miejscu, lecz komandosi szybko ogarniają sytuację i bez większego oporu ze strony wroga opanowują port. Misja wydawała się za udaną lecz gdy SRS oczekiwał na główne siły które miały przybyć od strony Reggio, wpadły pod silny ostrzał ciężkich moździerzy i karabinów maszynowych z okolicznych wzgórz, ponosząc straty (5 zabitych i 17 rannych). Można powiedzieć że zadanie zostało wykonane dobrze, lecz nagły atak nieprzyjaciela spowodował że SRS musiało się wycofać na Sycylię w celu zregenerowaniu sił.

W między czasie 2 SAS przeżywało lepsze chwile niż na Sycylii - swoje działania zaczęli od walk o miasto Taranto (byli przydzieleni do regularnych oddziałów). Po tych walkach pułk Stirlinga został przydzielony do operacji Spedweel miały być to klasyczne akcje SAS czyli działanie na tyłach wroga i niszczenie ich infrastruktury. W odróżnieniu od pustyni nie mieli niszczyć lotnisk i samolotów jeżdżąc na jeepach, lecz zrzuceni na spadochronach mieli niszczyć linie kolejowe oraz wysokiego napięcia a także mosty.

W nocy 7 września dwie siedmioosobowe grupy zostały zrzucone w rejonie Genoa/Spezia w północnowschodnich Włoszech w celu niszczenia jednej z głównych linii torów, które prowadziły na południe. Obydwie grupy wykonały swoje zadanie wyśmienicie, przez cały czas pozostając nie wykrytymi. Bill Stirling chciał aby takich akcji było jak najwięcej, bo taki był cel istnienia SAS. Niestety wysokie dowództwo nie podzielało tej opinii uważając to za przechwałki bandytów, włóczących się bez nadzoru po całych Włoszech. Takie ramowe myślenie spowodowało, że SAS zaczął być wykorzystywany do bardziej bezmyślnych misji.

W pierwszej z takich misji szwadron B z 2 SAS maił wylądować między Akoną a Pescarą i być przewodnikami dla jeńców, którzy uciekli w czasie gdy jednostki Włoskie poddawały się Aliantom. Kiedy dotarli na plaże, okazało się że nikogo tam niema gdyż nagły kontratak spowodował rozproszenie jednostek. Misja zakończyła się niepowodzeniem między innym dlatego, że nikt z SAS nie został dopuszczony do planowania operacji (uratowano jednak około 50 żołnierzy, którzy byli poukrywani w okolicy lub sami dotarli do jednostek).

Po powrocie z Sycylii, SRS również została wykorzystana w bezmyślny sposób razem z dwoma jednostkami Commando i pododdziałem wsparcia. Zostali wyznaczeni do opanowania miasta Termoli. Na miejsce akcji zostali przerzuceniu w łodziach desantowych, miejscowość została szybko zdobyta (lądowanie miało miejsce 3 października ). Jednak 5 października oddziały alianckie w tym rejonie zostały rozniesione, a SRS. grupy Commando wraz z oddziałem wsparcia musiały radzić sobie same bez wsparcia: komandosi walczyli o przetrwanie. Dopiero po jednym dniu z odsieczą przybyły czołgi Kanadyjskie wraz z Royal Irish Rangers.

Wysyłanie komandosów jako jednostek desantowych okazało się straszną głupotą, co kosztowało życie wielu z nich. Po tej akcji SRS został wycofany do Anglii. Z kole 2 SAS brała udział w wielu misjach, których charakter był bliższy założeniom Stirlinga, dzięki czemu komandosi robili to do czego byli szkoleni, bez ponoszenia wielkich strat. Kampania Włoska udowodniła, że SAS może skutecznie działać na froncie w Europie, lecz musi być kierowana do misji za liniami wroga, a nie jako jednostki na pierwszą linię.

Europa Północnozachodnia
Autor: Mateusz Zieliński

Na początku 1944 r. SRS powróciło do pierwotnej nazwy 1 SAS i zostało wraz z 2 SAS podporządkowane 1 Dywizji Powietrznodesantowej. W Wielkiej Brytanii, gdzie trwały przygotowania do inwazji kontynentu, dołączyły do nich dwa pułki francuskie (pod nazwą 3 i 4 SAS) a także samodzielny szwadron para- z Belgi (który później został przemianowany na 5 SAS). Całość zamykała tajna jednostka wywiadu Phantom Squadron.

Licząc około 2000 tys. żołnierze SAS mogą stanowić konkretną siłę jeżeli będzie odpowiednio wykorzystana. Niestety wyższe dowództwo nie potrafiło zrozumieć prawdziwego znaczenia tej jednostki. Połowa pułku była uznawana za typowy oddział spadochronowy, dlatego też za wszelką cenę próbowano żołnierzy SAS upodobnić wyglądem do klasycznego spadochroniarza. Nowe przepisy zmieniały kolor beretu z beżowego na czerwone (maroon), skrzydełka spadochronowe mieli nosić na prawym ramieniu a nie jak dotychczas na lewym. Na szczęście wielu weteranów tej jednostki nie przystosowała się do nowych przepisów, jedynie nowo wcieleni zgodzili się na nowe standardy.

Przed inwazją tylko nieliczne oddziały SAS były zrzucane na tyły wroga. Gdy się tam znalazły to za zadnie miały kontakt z Francuskim ruchem oporu: zbieranie informacji na temat siły wroga oraz niszczenie linii komunikacyjnych w kierunku Normandii. Komandosi SAS bardzo dobrze współpracowali z francuską Resistance zwaną Maquis (krzak). Francuscy partyzanci doskonale znali swój teren, co było bardzo przydatne podczas wykonywania różnych rajdów na Niemców. Niestety, ta współpraca uległa zmianie ponieważ ruch oporu był podzielony na Wolnych Francuzów wspierających generała De Gaulle'a oraz ugrupowanie komunistyczne. Dodać trzeba, że oba te ugrupowanie zwalczały się wzajemnie; przez takie działania pojawiało się wielu zdrajców, co znacznie utrudniało działanie SAS we Francji.

Pierwszą poważną operacją SAS w Europie północnej była operacja „Houndsworth”, która miała na celu niszczenie pociągów transportowych w kierunku Normandii. Szwadron 150 żołnierzy wyposażony w 9 dżipów i 2 działa opancerzone w przeciągu 2 miesięcy wykoleił 6 pociągów, zniszczył około 70 samochodów ciężarowych, przerwał w 20 miejscach linie kolejowe i wyeleminował około 200 Niemców.

W D-Day w Bretanii zrzucono 160 żołnierzy z francuskiego 4 SAS w ramach operacji Dingdon, która miała na celu organizowanie batalionów partyzanckich i prowadzenia akcji sabotażowych. Dzięki ich działaniom przerwano kolejowe połączenie z portem St Malo oraz bardzo ważne połączenie między Saumur a Bordeaux. Największym sukcesem tej operacji było wykrycie na bocznicy kolejowej cystern z paliwem: powiadomione drogą radiową RAF zniszczyło te duże zasoby paliwa, które były przeznaczone dla Niemieckich czołgów mających ruszyć w stronę wybrzeża. Niestety dobra passa została przerwana, gdyż na początku lipca 1944 baza komandosów z Szwadronu B została zniszczona przez niespodziewany atak Niemców (przypuszczalnie zostali oni zdradzeni przez partyzantów z komunistycznego ruchu oporu).

Z około 160 żołnierzy przeżyło 17; reszta zginęła w walce a 33 trafiło do niewoli, gdzie po ciężkich torturach prowadzonych przez Gestapo zostali rozstrzelani. Hitler już w czasie kampanii w Afryce Północnej wydał dekret, w którym było jasno rozkazane aby wszystkich komandosów rozstrzeliwać na miejscu (jednak tacy dowódcy jak Rommel nie stosowali się do tego). We Francji było inaczej: wszystkich jeńców-komandosów przekazywano w ręce Gestapo a oni już nie znali litości.

Poruszająca się linia frontu w kierunku serca III Rzeszy spowodowało zmianę taktyki i sposób wykorzystania jednostek SAS. Gdyż na terenie Francji, Belgii lub Holandii mogli liczyć na wsparcie partyzantów oraz ludności cywilnej, tak już na terenie Niemiec mogli o tym zapomnieć. Dlatego wtedy ich głównym zadaniem stał się zwiad przed przybyciem armii.

Dla 1 SAS nadeszły trudne czasy gdyż wszystkie z 40 dżipów wpadały raz po raz w zasadzki. Wielu dowódców SAS głośno sprzeciwiało się takiemu przydziałowi lecz nic nie mogli z tym zrobić. Zamiast operować za liniami wroga operowali na linii walk, a nawet brali udział w szturmach (1 SAS i 5 SAS brali udział w szturmie na Wilehmshave). Straty były wysokie, morale podupadało lecz SAS do końca wojny doskonale wykonywało swoje zadania.

Wiosną 1945 SAS wróciło do Anglii (oprócz francuzów i belgów, którzy zostali w swoich krajach) gdzie zostały oficjalnie rozwiązane. W 1947 ponownie sformowano SAS w ramach brytyjskiej Armii Terytorialnej, jednak typ tej jednostki był zupełnie inny niż ten z okresu wojny światowej.

II Wojna Światowa pokazała że jest zapotrzebowanie na takie specjalne jednostki jak SAS oraz fakt, że te muszą być wykorzystywane zgodnie z ich przeznaczeniem, a do tego są potrzebni odpowiedni dowódcy na wysokich szczeblach dowodzenia. Podczas wszystkich kampanii SAS wykonała około 97 dużych operacji, w których (działając na tyłach wroga) niszczyli lotniska, pojazdy, linie komunikacyjne, zbierali dane na temat przeciwnika oraz brali udział w walkach zabijając niezliczoną ilość wrogich żołnierzy. Pierwszy etap historii tej jednostki specjalnej został zakończony, choć niedługo później znowu byli potrzebni...

Odrodzenie na Malajach i początek 22 SAS
Autor: Mateusz Zieliński

Po zakończeniu II Wojny Światowej główne dowództwo wojsk Brytyjskich uznało, że jednostka typu SAS nie jest więcej potrzeba, dlatego też została rozwiązana. David Stirling jak i wiele z weteranów tej jednostki było przeciwne tej decyzji, lecz niestety ich głos był bez znaczenia, armia wolała pozbyć się tylu wybitnych fachowców sztuki wojennej (warto dodać, iż po wojnie UK było bardzo zadłużone; klasycznie rząd obciął budżet armii, z kolei SAS nie było najtańsze w utrzymywaniu).

W tym czasie daleko na wschodzie w Malajskiej dżungli pojawił się nowy przeciwnik. W czasie II WŚ Malaje były pod panowaniem Japończyków, ich głównym przeciwnikiem była anty-japońska Malajska Armia Ludowa (bardzo silne ugrupowanie komunistyczne) wspierana przez Brytyjczyków. Niestety po zakończeniu walki cały ich arsenał został ukryty w dżungli aby użyć go ponownie – tym razem przeciwko Wielkiej Brytanii. Jak wiadomo po II Wojnie światowej rozpoczęła się Zimna Wojna, a świat został podzielony na dwa wrogie sobie obozy: komunistyczny i kapitalistyczny. Tak też było w Malajach.

Komunistyczna partyzantka (CT: communist terrorist) dowodzona przez Chin Penga zaczęła atakować Brytyjskich plantatorów kauczuku oraz niekomunistyczne władze, doprowadzając w 1948 do ogłoszenia stanu wyjątkowego na Malajach. Znając techniki walki w dżungli i posiadając wsparcie chińskiej części ludności (około 40 %), CT mogli śmiało opanować cały kraj. Rząd Brytyjski widząc dramatyczną sytuację postanowił reagować, aby ratować swoje kolonie: postanowił zorganizować specjalne oddziały, które mogły by zwalczyć nowego wroga.

W pierwszych latach stanu wyjątkowego zginęło około 500 policjantów i 850 cywilów, pomimo wspólnych akcji policji i Armii Brytyjskiej (zginęło ok. 1100 partyzantów) ich akcje wcale nie straciły na sile. W między czasie zgłoszono się do „Szalonego Mike” Cleverta o pomoc – był on weteranem SAS i nie tylko, gdyż przez większość II Wojny walczył w Birmie w legendarnej jednostce Czingitów pod dowództwem gen. Orde'a Wingate'a. Będąc znawcą walki w dżungli (tzw. Jungle Warfare) daleko na tyłach wroga Clevert był w stanie opracować doskonały plan walki przeciwko CT. Jego plan nie zakładał bezpośredniej walki z partyzantami, która mogła by trwać w nieskończoność, lecz poprzez zdobycie zaufania ludności cywilnej.

Taktyka zdobywanie „serc i umysłów” (dobrze dziś znana wojskom koalicyjnym stacjonującym w Iraku i Afganistanie) stała się wizytówką oddziałów SAS podczas tej kampanii. Lecz żaden plan nie wykona się sam, do jego spełnienia potrzebni są odpowiedni ludzie, którzy posiadają specjalne zdolności. Szalony Mike szukał żołnierzy do swojego oddziału z takich jednostek jak 21 SAS i Force 136. Wybrane jednostki nie były przypadkowe gdyż w każdej z nich znajdowali się specjaliści w wojennym fachu.

Force 136 podczas wojny szkoliła partyzantów malajskich do walki z Japończykami, więc doskonale znali techniki CT. Paradoksalnie walczyli teraz z własnym tworem (podobnie jak to jest dzisiaj z SF i Talibami w Afganistanie). 21 SAS została powołana w 1947 i zrzeszała oryginalnych żołnierzy SAS z czasów wojny, tylko że jednostka ta była terytorialna więc nie była przeznaczona do walk za granicami UK. 21 SAS nosili przydomek „The Artist” (większość żołnierzy SASu w wersji TA było w cywilu artystami, stąd też nazwa), dołączył też do nich oddział z Rodezji („Zaginiony Legion”).

Jednostka Clewerta zaczynała nabierać kształty; nazwano ją „Malajskimi Zwiadowcami” i została podzielona na trzy szwadrony: A , B i C. Szwadron A składał się z ochotników z Force 136 (Brytyjczyków, Gurkhów i malajskich policjantów, którzy robili za przewodników) Szwadron B w całości składał się z żołnierzy z oryginalnego 21 SAS, a w szwadronie C znajdowali się żołnierze z Rodezji.

Pierwsze treningi odbywały się na południu kraju w prowincji Jahore. Uczono ich jak przetrwać w trudnych warunkach głęboko w dżungli, walki na małe odległości (noszenie broni bez pasów w ciągłej gotowości do strzału) oraz języka chińskiego. Zaraz po zakończeniu treningów Szwadrony zostały przetransportowane 500 km na północ do Perak, gdzie miały rozpocząć swoje działania. Malajscy Zwiadowcy działali na zachodniej części gór Cameron (Prowincja Perak): 12 osobowe grupy tworzyły bazy łącznościowe z których wyruszały 4 osobowe patrole mające za zadanie zakładanie zasadzek na trasach zaopatrzeniowych CT. Rekordem jednego z patroli było przebywanie na terenie wroga przez 103 dni.

Przebywając w dziewiczych rejonach dżungli Zwiadowcy wiele razy natrafiali na plemiona tubylców, którzy nigdy jeszcze nie widzieli białych ludzi. Żołnierze SAS zyskiwali sobie przychylność dzięki temu, że wiele razy pomagali udzielali pomocy medycznej podając penicylinę, zwalczając infekcję skóry lub oczu (metody te są po dzień dzisiejszy stosowane w Afganistanie: cywile otrzymują darmową pomoc medyczną). Dzięki takim działaniom proces „zdobywania serc i umysłów” kierował się w dobrą stronę, co miało zaowocować w późniejszym etapie konfliktu.

Około 1951 r. Mike Clevert został odesłany do kraju, ponieważ jego stan zdrowia pogorszył znacznie się pogorszył miał powrót malarii oraz innych chorób tropikalnych). Jego miejsce zajął ppłk John Sloane (znany w SAS jako „Tod”): nie był on „komandosem”, lecz był dobrym oficerem i taktykiem. Pod jego dowództwem doszło do paru znaczących zmian.

Pod dowództwem ppłk. Sloane'a doszło do wielu znaczących zmian. Pierwszą z nich była zmiana nazwy jednostki z „Malajskich Zwiadowców” na 22 SAS. Liczba 22 miała podwójne znaczenie: jest to liczba osób, która przeżyła feralną pierwszą misję SAS jeszcze w Afryce; numer 22 miał budynek (dokładniej 22 South Audrey Street w Londynie) w którym znajdowało się biuro Davida Sterelinga aż do jego śmierci w 1990 r. Kolejną zmianą było przeniesienie bazy w centralną część do Sugei Besi w okolicach Kuala Lumpur.

Od lutego 1952 rozpoczęły się nowe zadania głęboko w dżungli. SAS został przeniesiony pod granicę z Tajlandią, w ciężko dostępne doliny, gdzie CT zmuszali bezbronnych mieszkańców plemion do pomocy (zabierali im żywność, zapewniali schronienie). Szwadron liczący około 60 osób (głównie Rodezyjczyków) został zrzucony w rejonie doliny Belum. Ich zadaniem było obrona tubylców oraz likwidacja CT.

Podczas zrzutu paru żołnierzy utknęło wysoko na drzewach, około 30 metrów nad ziemią, co było początkowo dość trudną sytuacją do zaradzenia. Na szczęście metodą prób i błędów pechowcy znaleźli się na ziemi unikając nieszczęścia. Wypadek ten dał do myślenia dowództwu, które opracowało system „Skoków na drzewa” (zostanie on opisany później).

Akcja w dolinie Belum przyniosła połowiczny sukces: wielu z CT zostało zabitych lub pojmanych podczas walki w dżungli, co uspokoiło region lecz niestety większa cześć terrorystów zdołała się przebić do bezpiecznych stref.

Nowa technika „Skoków na drzewa” miała dać możliwość dostania się bezpośrednio w rejon walki, unikając tym samym konieczności do powolnego i bardzo męczącego marszu przez dżunglę. Pierwszym który postanowił skakać był Freddie Templar (zastępca Sloane'a), zaraz po nim mieli wyskoczyć Pete Walls i Johny Cooper (jedna z legend SAS jeszcze z czasów Oddziału Wydzielonego L). Każdy z nich otrzymał linę z węzłami o długości 50 metrów, dzięki której mieli zejść bezpiecznie na ziemię. Freddie Templar bezpiecznie wylądował i dzięki użyciu liny zszedł na ziemię. Niestety wypadek miał miejsce przy wyskakiwaniu z samolotu.

Walls potknął się i zahaczył głową o górną część wyjścia. W tym momencie Cooper popchnął go przez co lina od spadochronu Walls'a owinęła mu się wokół ręki, tymsamym łamiąc ją w aż trzech miejscach. Pomimo okropnego bólu, Cooperowi udało się zejść z drzew (oczywiście nie obyło się bez pomocy kolegów), gdzie został opatrzony przez sierżanta Rogera Levetta.

Pomimo tego że „skoki na drzewo” były dość ryzykownym rozwiązaniem, zostały one wprowadzone na stałe. Dzięki nim SAS odnosiło wiele sukcesów zaskakując wroga w miejscach gdzie się tego nie spodziewał. System ten jednak został przerwany w 1954: podczas operacji „Miecz” zginęło aż 3 żołnierzy SAS (zabiła ich siła uderzenia o drzewo).

Dzięki budowaniu bezpiecznych osiedli, zwiększeniu ochrony dla wiosek (wspólne patrole policji i piechoty), powszechnej pomocy medycznej i humanitarnej, „serca i umysły” Malajczyków zostały zdobyte. Oprócz tego wprowadzone zostały karty identyfikacyjne dla każdego powyżej 12 roku życia. Te wszystkie elementy sprawiły, że CT mieli coraz mniej wsparcia ludności cywilnej, co znacznie ograniczyło ich możliwości działania, w efekcie czego wycofywali się coraz głębiej w dżunglę, desperacko poszukując pomocy ludności cywilnej. Ich ostatnią nadzieją były pierwotne plemiona w głębi lasu. Patrole SAS skupiły się i na nich: zdobycie całkowitego zaufania całej ludności cywilnej było kluczem do sukcesu w zwalczaniu CT.

Walka przeniosła się daleko w dziewicze tereny, gdzie możliwość ewakuacji lub wsparcia z powietrza była praktycznie nie możliwa. Oddziały liczące od 12 do 16 żołnierzy rzucono głęboko w ląd, gdzie mieli za zadanie nawiązać kontakt z plemionami Sakai i Semam, a następnie udzielić im wszelakiej pomocy przy budowaniu obronnych palisad, uzdatnianiu wody itd. Żołnierze SASu musieli nauczyć się współżycia z tubylcami; z początku dla rdzennych Europejczyków bo to dość trudnym doświadczeniem, ponieważ większość plemion była posądzona o kanibalizm.

Doświadczenie nabyte do 1953 r. wykazało, że działanie w tak ciężkich warunkach jest możliwe. Nic nie zostałoby osiągnięte bez prowadzenia akcji zdobywania „serc i umysłów” lokalnej ludności. Po wycofaniu Szwadronu C, w bardzo krótkim czasie został utworzony kolejny, składający się z niedoświadczonych żołnierzy, będący pod dowództwem Johnnego Coopera. Nowy szwadron został wysłany w rejon górski, w celu wybudowania umocnionych osad. Niestety nie przyzwyczajeni do warunków klimatycznych, słabo przeszkoleni komandosi byli skazani na porażkę, lecz duch walki i zawziętość SAS dała o sobie znać.

Pod koniec 1953 roku Johnny Cooper wraz ze swoim Szwadronem (który liczył 80 żołnierzy) ruszył na 122-dniową operację w dziewicze tereny Malaji. Pierwszą rzeczą jaką wykonali po oczyszczeniu najbliższej okolicy było wybudowanie fortu nad rzeką Sundei Brok. Posiadając dobrą bazę wypadową oraz lądowisko dla śmigłowców, niedoświadczeni komandosi mogli sprawdzić się w walce. Niestety, totalny brak doświadczenia żołnierzy dał o sobie znać już w czasie jednego z pierwszych patroli, w czasie którego zginęło dwóch żołnierzy.

Już na początku 1954 roku jasne było, że w tak wymagający teren nie można było puszczać niedoświadczonych żołnierzy: 40 z nich umarło na wycieńczenie organizmu lub na febrę, roznoszoną przez szczury. na dżunglową febrę, przenoszoną przez. Pozostałości tego nieszczęsnego oddziału zostały wycofane.

Na szczęście na ich miejsce przyszłano świeżych, odpowiednio przygotowanych fizycznie jak i psychicznie żołnierzy. Nowozelandczycy - bo o nich jest mowa - przybyli na Malaje w 1955 roku i z miejsca ruszyli do boju; Ci jednak nie przejęli jednak nazwy Szwadronu C która, została za zasługi została zarezerwowana dla żołnierzy z Rodezji.

Ich pierwszą sceną walki były pogranicza prowincji Perak i Kelanta; na tym terenie mieli prowadzić akcje typu „znajdź i zniszcz”. Posiadając w swoich szeregach wielu Maorysów (którzy byli świetnymi myśliwymi i bardzo dobrze dogadywali się z tubylcami) bardzo szybko odnajdywali wroga. Do jednej z najlepszych akcji można zaliczyć 13 tygodniowy pościg za 30 osobową grupą CT który zakończył się pełnym sukcesem, gdyż większość żołnierzy wroga albo zginęła albo została pojmana. NZSAS odsłużył dwie tury na Malajach i po powrocie szwadron został rozwiązany (został co prawda został on odtworzony, lecz nie powrócił na Malaje).

W 1955 utworzony został Szwadron Pułku Spadochronowego który podobnie do „Kiwi” (Nowozelandczyków) byli świetnie przygotowani do walki w trudnym klimacie i wymagającym terenie. Z miesiąca na miesiąc szala zwycięstwa zaczęła przechylać się co raz bardziej na Brytyjską stronę. SAS, wspierany przez oddziały konwencjonalne, malajską policję, chińskich mieszkańców jak i dzikie plemiona, skutecznie niszczył oddziały CT.

W 1958 SAS został wycofany ostatecznie z Malajów, wykonując kawał dobrej roboty. Jednostka nabyła bezcennego doświadczenia; metody walki i przetrwania nabyte wtedy są uczone nowych żołnierzy SASu po dzień dzisiejszy. Dla przykładu można wymienić dbanie o broń - jak wspomina jeden z żołnierzy - była na porządku dziennym: drewniane elementy były oddzielane od metalowych i czyszczone osobno, co powodowało, że broń zawsze była sprawna (czego brakowało amerykańskim żołnierzom w Wietnamie), a w dżungli kto pierwszy odda celny strzał, ten wygrywa. Dowodem na to jest sierżant Bob Turnbull, który dzięki umiejętności szybkiego strzelania i noszenia broni bez pasa w ciągłej gotowości, zabił z 20 m w nagłym spotkaniu jednego z przywódców CT.

Po kampanii w Malajach było pewne, iż SAS powrócił w szeregi armii i będzie przydatny, a niedaleka przyszłość była tego dowodem.

Jebel Akhdard – Oman część I
Autor: Mateusz Zieliński

Bezpośrednio z Malajskiej dżungli Szwadrony A i D zostały rzucone w wir walk w północnym Omanu ich przeciwnikiem mieli być nie tylko ludzie, lecz również nieprzychylny teren jak i warunki klimatyczne.

Rebelia (która powstała w 1957 wywołana przez imama Ghaliba bin Aliego i jego brata Taliba przy współpracy szejka Sulejmana Bin Hamyare) miała za zadanie destabilizacje kraju i przejęcie kontroli nad złożami ropy, które zostały wykryte w tym regionie w latach '50. Na szczęście dla sułtana Omanu, istniała umowa podpisana w 1789, dzięki której sułtan mógł liczyć na pomoc ze strony Wielkiej Brytanii.

Kiedy pierwsze jednostki Brytyjskie pojawiły się na polu walki, szybko przegoniły partyzantów na płaskowyż Jebel Akhdard, który okazał się naturalną fortecą nie do zdobycia w tradycyjny sposób. Teren Jebel Akhdard liczył od 10 do 20 mil szerokości, nieurodzajne strome wzniesienia, praktycznie brak roślinności, szczyty które mają po kilkaset metrów, strome ściany podzielone pułkami skalnymi, które mogły służyć jako stanowiska dla wyborowych strzelców. Tylko kilka dróg prowadziło na sam szczyt, lecz te były tak wąskie, że można tam tylko przejść pieszo (do transportowania sprzętu nadawały się jedynie... osiołki).

Nie tylko położenie płaskowyżu było przeszkodą. Warunki klimatyczne również były bardzo wymagające: za dnia wysokie temperatury i oślepiające słońce, w nocy zaś chłód i zimno bliskie 0 stopni. Nawet historia stała przeciwko siłom Brytyjskim, gdyż od czasów Perskich około X wieku nikt nie zdobył Jebel Akhdar.

Rząd Brytyjski był zadowolony z faktu, że SAS zajmie się tą misją, gdyż wysłanie małego oddziałów jest dużo tańsze, niż utrzymywanie całego kontyngentu armii. Lecz żołnierze SAS nie byli sami w na tej misji: bardzo duży udział miały stacjonujące oddziały łączności oraz RAF. Do tego wspomagali ich członkowie górskich plemion, którzy byli bardzo dobrymi przewodnikami po tak trudnym terenie.

Szwadron D, który miał być pierwszy rzucony do walki, składał się z czterech plutonów 16- 19, każdy pluton liczył sobie od 10 do 12 żołnierzy (przykładowo: pluton piechoty liczy sobie min. 30 ludzi). Nowo przybyłe oddziały musiały bardzo szybko nauczyć się walki i umiejętności przeżycia w tak nie gościnnych warunkach. Treningi zaczęły się od długich marszy z bardzo dużym obciążeniem, gdyż każdy żołnierz musiał mieć na plecach racje żywnościowe, zapasy wody, amunicji jak i ubrania na zmianę, ponieważ wysoko na Dżebel będą mogli polegać tylko na tym, co zabrali ze sobą. Szkolenie strzeleckie różniło się od tego z Malajów, ponieważ teraz strzelali na duże odległości.

Nie zbyt dobrze zaaklimatyzowane oddziały wyruszyły do akcji. Plutony podzieliły się w celu podejścia z dwóch strona na wyżnę Aqabat al Dafar, gdzie znajdowała się jedna z baz rebeliantów. Poruszając się w dzień na butach obitych gwoździami, mało doświadczeni żołnierze SAS stali się łatwym celem dla wroga . Pierwszy kontakt miał miejsce na południowym stoku, od celnej kuli snajpera zginął kpr. Duke Swindells (który był odznaczony za walki na Malajach). Komandosi odpowiedzieli ogniem, zabijając co najmniej dwóch partyzantów.

Ta nie przyjemna lekcja spowodowała, że wszystkie grupy zaczęły poruszać się nocą, co z jednej strony dawało schronienie od snajperów, a z drugiej strony utrudniała poruszanie się po ciężkim terenie. Grupa, która poruszała się od północy nie natrafiła na nieprzyjaciela, ponieważ rebelianci uważali, że nikt nie będzie wstanie pokonać tak trudnego terenu, więc obsadzanie go nie miało sensu. Nic bardziej mylnego! Dzięki pomocy miejscowych górskich przewodników i dużej determinacji żołnierzy, SAS udało się pokonać „Perskie Stopnie”.

Kiedy wszystkim plutonom udało się osiągnąć szczyt i przygotować bazy wypadowe, zaczęto sprowadzać dodatkowe zapasy amunicji, wody i żywności. Podczas jednej z pierwszych nocy na szczycie, około północy zauważono ruch na nieużywanej drodze. Paru wieśniaków wraz ze swoimi osłami szło wprost na stanowiska SAS. Żołnierze zachowali zimną krew i nie otworzyli ognia. Jak później się okazało słusznie, gdyż ta grupa okazała się niegroźną grupą handlarzy, którzy w podziękowaniu pomogli Brytyjczykom wprowadzić resztę sprzętu na grzbietach ich osłów. Kiedy wszystkie niezbędne zapasy znajdowały się na Dżebel, można było przystąpić do kolejnej fazy operacji, czyli wysyłania patroli w celu odnalezienia przeciwnika.

Jebel Akhdard – Oman część 2
Autor: Mateusz Zieliński

Najbliższy czas zaraz po zainstalowaniu swoich baz na dżebel był dość trudny dla żołnierzy regimentu ponieważ ciągłe ataki jaki i zmienna pogoda skutecznie utrudniały działania. Partyzanci atakowali w grupach liczących około 30 osób, lecz za każdym razem byli odpierani - choć zdarzały się sytuacje, gdzie SAS był wypierany ze swoich pozycji, na które powracał natychmiast po przegrupowaniu.

Zastosowano nową taktykę walki, która opierała się na dość prostej metodzie: zamiast budować swoje stanowiska, atakowano i zdobywano pozycje partyzantów. Oszczędzało to pracy przy budowie jak i zmylało to przeciwnika, który wypatrywał żołnierzy pracujących przy budowie stanowisk. Takie akcje bojowych patroli okazały się bardzo skuteczne, lecz teraz SAS zyskało nowego przeciwnika, którym okazała się pogoda.

Nocą temperatura na zboczach spadała do 0 stopni, a za dnia przekraczała grubo ponad 40 - żołnierze SAS nosili ciągle te same mundury (zdarzało się nawet że na 24 godzinne patrole nie zabierali śpiworów). Peter de la Billere - jedna z legend SAS służąca w tamtym okresie - wspomina że szybko nauczyli się szacunku do swoich przeciwników, którzy po mistrzowsku poruszali się po terenie, a ich waleczność była godna pochwały. Nawet wprowadzenie do swojego arsenału granatnika Carl Gustav nie wywarło skutku na morale wroga.

SAS wiele razy niszczyło jaskinie, do których chowali się przeciwnicy, lecz ci jakimś cudem wydostawali się i atakowali z ciągle to nowych pozycji. Dochodziło do sytuacji, gdzie RAF ratował SAS z kłopotów. Z czasem jednak ataki partyzanckie osłabły, ponieważ straty własne były dużo większe niż wśród żołnierzy brytyjskich.

SAS założył nową bardzo dobrze strzeżoną bazę na górującym wzniesieniu (Cassino), co dawało im przewagę. Do nowej bazy zostały sprowadzone konwencjonalne jednostki z Lifeguards oraz zwykli sanitariusze oraz mechanicy (później pojawiła się również piechota omańska).

Kolejnym celem dla SAS były dwa mocno bronione wierzchołki nazwane Sabrina (imię telewizyjnej prezenterki, hojnie obdarzoną przez naturę). Droga na Sabrinę była długa i bardzo niebezpieczna; jaskinie jak i stanowiska strzeleckie znajdowały się praktycznie wszędzie. W wigilię 1958 r. rozpoczął się atak: 17 pluton wykonał atak z flanki, który miał za zadanie odwrócenie uwagi , podczas gdy 16 pluton wspinał się na tyłach pozycji wroga. Dzięki wsparciu z Cassino komandosi pokonali trudny teren i wdarli się do jaskiń gdzie w totalnych ciemnościach stoczyli śmiertelną walkę w wręcz z chowającymi się partyzantami.

Przeciwnik był zaskoczony, że przeciwko nim zostały rzucone tak małe (liczebnie) siły. W między czasie na południu 18 i 19 pluton atakowały na długim na ponad 1000 m płaskowyżu w okolicach wioski Tanuf (gdzie również znajdowały się jaskinie). Atakiem na jaskinie w okolicy dowodził Peter de la Billere, który poprowadził swoich ludzi do ataku przez teren wroga (jaskinie znajdowały się około 10 godzi marszu od wioski). Wejścia do jaskiń zostały ostrzelane z Brenów jak i Browningów, użyto też granatników, a mimo to partyzanci ciągle przegrupowywali swoje siły i odpierali ataki odsłoniętych komandosów.

W pewnym momencie atak załamał się, lecz wsparcie otrzymane z rąk RAF uratowało ponownie sytuację. Trzeba też wspomnieć, że jeden z żołnierzy SAS samodzielnie osłaniał swoich kolegów podczas gdy ci wycofywali się w celu uniknięcia blue on blue (brytyjska wersja friendly-fire, czyli postrzelenie własnych żołnierzy). Ataki wszystkich plutonów okazały się wielkim sukcesem: zdobyto wiele broni i amunicji oraz 'wyeliminowano' dużą liczbę z broniących się partyzantów. Straty po stronie brytyjskiej były minimalne, lecz postanowiono, że do kolejnej fazy zdobywania Jebel Akhdard przyda się szwadron A .

Chcąc utrzymać impet ataku trzeba było szybko kontynuować szturm, aby i tym razem postępy były tak widoczne jak przy walkach o wzgórza Sabrina, posłużono się małym podstępem. Kolejnymi miejscami natarcia były tereny poniżej Sabriny czyli Wadi Kamah i wioska Kamah. Podstęp polegał na tym że dowództwo SAS przekazało nieprawdziwą informację przewodnikom o tym, że część sił pójdzie wokół Wadi Kamah a główny atak pójdzie od strony Tanuf i z tej lokalizacji wyruszy karawana z zapasami i sprzętem.

Jak głoszą niektóre źródła, informacja ta dotarła do partyzantów w niespełna 6 godzin. Rebelianci połknęli haczyk i nawet nie spostrzegli jak główne siły zostały przetransportowane ciężarówkami w okolice wioski Kamah podczas gdy inne odziały podczas nocnych zmagań i trudnej wspinaczce osiągnęli swoje cele. Nie obyło się bez potyczek ogniowych, lecz nie miały one większego znaczenia ponieważ wprowadzone zamieszanie skutecznie zmieszało obrońców.

Zaskoczenie wśród partyzantów było tak duże, że dochodziło do sytuacji w których SAS napotykał stanowiska karabinów które nie były obsadzone, ponieważ obsługa nie spodziewała się wroga lecz spała sobie (nie trzeba mówić że po takim spotkaniu zapadali w „sen wieczny”). W czasie dnia doszło jednak do incydentu, w którym zginęło dwóch komandosów: kula snajpera trafiła jednego z nich w granat który miał przyczepiony do plecaka.

Dwa zrzuty zaopatrzenia wykonane przez RAF zostały potraktowane przez rebeliantów jako atak desantowy co doprowadziło do tego, że ci zaczęli się wycofywać ze swoich kryjówek. Dzięki temu SAS miało ułatwioną drogę do ostatecznego zdobycia Jebel Akhdar.

Tego samego dnia największe walki zakończyły się. Niestety Imam zdołał uciec do Arabii Saudyjskiej, lecz jego ludzie byli w rozproszeniu: utracili praktycznie całe zapasy broni i amunicji, a ich bazy były w rękach armii sułtana.

SAS zawdzięcza zwycięstwo elastycznemu myśleniu i działaniu podczas akcji, pomysłowości, wielkiemu duchowi walki i waleczności. Szybko zaadaptowali się do panujących warunków i przyzwyczaili się do walki w tak trudnym terenie. Sprawność fizyczna była na najwyższym poziomie, bo każdy z żołnierzy poruszał się lub wspinał z obciążeniem dochodzącym do 40 kg plus broń w rękach.

Po zakończonej kampanii żołnierze regimentu oddali militarne sprawy członkom sułtańskiej armii jak i reszcie kontyngentu armii brytyjskiej, a sami zajęli się zdobywaniem serc i umysłów wśród ludności cywilnej. SAS po raz kolejny udowodniło, że jest jednostką elitarną, która jest w stanie operować w każdych warunkach. Kolejne wyzwanie pojawi się dopiero w 1963 r. w Borneo. Do tego czasu regiment będzie ciągle szkolić się w nowych metodach walki.

Profile najsławniejszych żołnierzy SAS

Robert Blair „Paddy” Mayne - Legenda SAS
Autor: Mateusz Zieliński

Każdy kto się interesuję SAS wie kim był David Striling, Chris Rayan albo Andy McNab. Lecz w szeregach tej jednostki służyło wielu wspaniałych ludzi, którzy także zapisali się w historii. Niewątpliwie osobą taką jest mój osobisty bohater i ulubiona postać SAS czyli Robert Blair „Paddy” Mayne. Jego życiorys nadawał by się śmiało na scenariusz do filmu, gdyż znajdzie się w nim dużo akcji, odwagi, poświęcenia, osobistych dramatów i tragiczny koniec.

Robert Mayne urodził się 11 stycznia 1915 r . w Newtonards, w północnej Irlandii. Był drugim najmłodszym dzieckiem w 7 osobowej rodzinie. Jako dziecko był bardzo spokojny, można by nawet powiedzieć że był swego rodzaju samotnikiem. Bardzo lubił czytać książki, które jego ojciec posiadał w swojej domowej bibliotece (głównie romantyczne przygody).

W szkole Paddy wykazywał wielkie zainteresowanie sportem, osiągał bardzo dobre wyniki w grach, gdzie liczyły się umiejętności osobiste, czyli golf i strzelectwo. Gdy zaczął grać w rugby, szybko zauważono jego talent i niespotykaną siłę, dzięki której dokonywał niesamowitych rzeczy na boisku (w wieku 17 lat był kapitanem okolicznej drużyny, a w późniejszych latach był reprezentantem kraju).

Gdy poszedł na studia, oczywiście kontynuował karierę w rugby, dodatkowo zajął się boksem co wychodziło mu równie dobrze (w pierwszym sparingu powalił swojego trenera). Jako sportowiec posiadał szczególną cechę zawsze wygrywać, dzięki temu często na boisku lubił brać sprawy w swoje ręce. W między czasie zaczęła się ukazywać zła strona Mayna czyli popijanie: problem z alkoholem ciągnął się za nim aż do śmierci. Kariera sportowa została przerwana przez wybuch wojny.

Paddy wstąpił do 5th Light Anti-Aircraft Battery gdzie służba (jak wspominał w listach) była nudna. Cykl szkolenia był z 1920 r, więc tylko musztra, musztra i regulamin. Nic dziwnego że na ochotnika zgłosił się do 11 Scottish Comando gdzie mógł robić coś więcej, niż maszerować na placu.

W tej jednostce miał kontakt z różnymi rodzajami broni i ładunkami wybuchowymi, ćwiczyli też wspinaczkę oraz walkę w ręcz. Paddy szybko znalazł się w wirze walk, gdyż 11 Comando ruszyło na rajd przeciwko Francuzom Vichy. Mimo że jednostka poniosła duże straty, akcja była sukcesem, a Mayne wykazał się dużą odwagą i sporą brutalnością wobec wroga. Mówiono, że walkę ma we krwi.

Po powrocie niestety jego zła natura dała osobie znać. Po dość dużym spożyciu alkoholu pobił swojego dowódcę, gdyż ten przerwał mu partię szachów. Na pewien czas trafił za kratki, jego dalszy los nie był pewny. Dopiero Davidowi Stirlingowi udało się wydostać Paddy-ego z więzienia. Mayne miał o tyle szczęście , że jego reputacja jako żołnierza była dobrze znana, a Stirling szukał do swojej jednostki właśnie takich ludzi jak Paddy. Był tylko jeden warunek postawiony przez Stirlinga: miał być on jedynym oficerem, który nie zostanie uderzony przez Mayna.

Paddy Mayne pasował do SAS jak nikt, rodzaj tej jednostki i sposób działania był bliski jego charakterowi. Podczas każdej misji wykazywał się determinacją, odwagą i wielką chęcią walki. Z około 250 samolotów jakie SAS zniszczyło w Afryce on sam zniszczył około 100, zabił też wielu Niemców i Włochów. Jego koledzy wspominają, że czas misji i akcji był czasem Paddego bo tam spełniał się w 100 %. W obozach bywało już różnie, w samotności czytał książki lub upijał się (raz w Kairze sam podczas ekscesów alkoholowych pokonał 6 osobowy patrol żandarmerii).

Kiedy David Stirling trafił do niewoli, Mayne objął stanowisko dowódcy SAS (które później zostało rozczłonowane na 1 SAS i 2 SAS). Niestety Paddy nie miał takich wpływów jak Stirling, ani nie posiadał tej samej zdolności wpływania na swoich podkomendnych. Dlatego też sama jednostka straciła dotychczasowe miejsce w szeregach armii.

Podczas kampanii w Europie oddziały SAS zostały podporządkowane jako spadochronowe i zmuszone były do zmiany beretów z beige na maroon. Paddy Mayne oczywiście odmówił i ciągle nosił swój oryginalny beret. Jako oficer nie brał już udziału w tylu akcjach, jednak gdy się na nich znalazł, jego obecność trudno było niezauważyć. Na jednej z takich akcji oddział SAS prowadził zwiad dla większego zgrupowania sił. W pewnym momencie pierwszy jeep dostał się pod ciężki ostrzał (kierowca został ranny a pasażer schronił się w rowie). Widząc tą sytuacje Mayne ruszył w samotnie pod ostrzałem i najpierw uratował kolegów dźwigając ich własnoręcznie do swojego jeppa, by później zlikwidować wrogie stanowisko.

Po wojnie, Robert Blair Mayne był jednym z najbardziej udekorowanych żołnierzy Brytyjskich za jego męstwo i odwagę: African Star, Italian Star, France and German Star, Defence Star, War Medal – Oak Leaf oraz otrzymał 3 krotnie medal DSO. Za zasługi dla Francuskiego ruchu oporu otrzymał: French Legion d ' honneru oraz French Croix de guerre & Palm.

Po wojnie jednostka SAS została rozwiązana, gdyż dowództwo uznało, że tacy samowolni żołnierze nie są potrzebni (trudno było ich dopasować do panującej dyscypliny w innych jednostkach). Niestety było to wielki marnotrawieniem dobrych żołnierzy i specjalistów. Po powrocie do domu szukający przygód Mayne wyruszył na Falklandy razem z grupą badaczy, niestety problemy zdrowotne (schorzenie pleców, które uniemożliwiało normalne funkcjonowanie) zmusiły go do powrotu do kraju. Tam zmuszony do pracy przy biurku wspominał dobre czasy i wszystkie przygody które przeżył . Stan zdrowia nie pozwalał mu nawet na stanie podczas oglądania meczu rugby.

Ostatnia przyjemnością w życiu był jego sportowy samochód, w którym lubił szybko jeździć (na kursie Comanndo były zajęcia z dynamicznej jazdy samochodem). Niestety 13 grudnia 1955 po upojnej nocy alkoholowej (pił w pubie do zamknięcia, później u znajomych) podczas powrotu do domu wjechał z dużą prędkością w zaparkowaną ciężarówkę. Na jego pogrzeb przybyło wiele ludzi, a w tym dniu były zamknięte sklepy oraz urzędy.

W taki o to sposób zakończyła się historia jednego z najlepszych żołnierzy SAS jak i całej II Wojny Światowej. Robert Blair Mayne był niewiarygodnym człowiekiem, który zawsze za cel miał zwycięstwo oraz szacunek do swoich ludzi. Ze spokojnej osoby zatopionej w lekturze książki potrafił szybko zamienić się w pubowego rozrabiakę (który demolował cały lokal i powalał przeciwników jednego po drugim). Świetny żołnierz który znał się na swoich fachu jak nikt, lecz miał duże problemy z dyscypliną co nie raz wpędzało go w kłopoty. W 2003 roku, na jego cześć została nazwana jedna z Brytyjskich baz w Kuwejcie. Na kartach pamięci SAS widnieje na jednym z pierwszych miejsc, jako jeden z najlepszych.

Beret oraz inne znaczki SASu
Beret w kolorze beige ma swoje źródła jeszcze z czasów II Wojny Światowej, chociaż warto wspomnieć, iż wielu ówczesnych SAS manów nosiło beret w kolorze maroon (Para Reg). Było tak ponieważ selekcja i trening w elitarnych jednostkach (jak Para Reg) był o wiele trudniejszy niż w zwykłej piechocie, toteż do SASu trafiali żołnierze którzy byli przyzwyczajeni do wymogów i wysoko postawionej poprzeczki.

Badge Naszywka znajdująca się na berecie także ma swoją historię. W czasie II Wojny Światowej sztylet był szeroko używany przez komandosów (dzisiaj Commando już go nie używaja, jednak symbol pozostaje na ich naszywkach), a że wielu SASmanów oryginalnie pochodziło z ówczesnego Commando - sztylet (dagger) znalazł swoje miejsce w znaczku regimentu. Oficjalnie sztylet ten nie jest sztyletem lecz Excaliburem (sławny miecz jeszcze sławniejszego Króla Artura; brytyjczycy po dziś dzień wierzą, że Król Artur był prawdziwy). Naszywka została zaprojektowana przez Corporala Roberta Tait'a; posiada czarne tło, na którym został umieszczony uskrzydlony sztylet aka Excalibur wraz z mottem regimentu. Ciekawostką jest to, że badge posiada kształt tarczy krzyżowca (Crusader Shield).

Stable belt Regiment posiada także własny pas - jest on w kolorze niebieskim, ze srebrną klamrą. Pas ten pojawia się regularnie na brytyjskim e-bayu w rozsądnych cenach. Z niewiadomych powodów, grupy rekonstrukcyjne nigdy go nie kupują pomimo, że na aukcji łatwiej jest kupić pas, niż beret.

Insygnia W czasie wojny obnoszenie się swoimi medalami, odznaczeniami i naszywkami było uber-cool i szczytem lansu, tak więc SASmani nosili swoje berety ze znaczkiem SASu, do tego nieodłączną kwalifikację spadochronową (ze skrzydełkami SASu) oraz najprawdopodobniej łuczek z napisem "Special Air Service" na obu rękawach. Dziś (o ile nie jesteś rekonstruktorem) taki lans byłby czystym przejawem głupoty, jeśli nie waltizmu, do potęgi tysięcznej.

Stopnie Ponieważ większość regimentów dzisiaj ma wypisaną nazwę regimentu na swoim pagonie, SAS nie nosi pagonów - żołnierze znają się na tyle dobrze, że mogą się obejść bez liczenia pasków i ćwieków na rękawach i ramionach. Brak noszenia stopni tłumaczy fakt, dlaczego brytyjski ebay jest zalany aukcjami, na których można kupić pagony z napisem "SAS".

Motto Oficjalne motto regimentu to: Who Dares Wins, przy czym u Brytyjczyków każde słowo w motcie pisze się z dużej litery: bo tak i już. Jeśli ktoś ma swoim podpisie who dares wins to jest to pewnie walt, który własne imię i nazwisko pisze z małej litery). Innym, dawno zapomnianym mottem jest Who Cares Who Wins, Meh (dosłownie: Kogo obchodzi kto wygrywa, hę?).

Muzyka Regiment posiada także swoją muzykę do marszu. Są to: Marche du Regiment Parachutist Belge (szybki marsz) oraz Lillie Marlene (wolny marsz). Muzyka do szybkiego marszu pochodzi jeszcze z 1944 roku, kiedy to SAS przyjął pod swoje skrzydła kompanie spadochronowe Wolnych Francuzów oraz Belgów. Sama zaś muzyka to nieużywany artefakt, ponieważ z uwagi, że członkowie muszą utrzymać swój profil w tajemnicy, zbiórki kompani (a co dopiero regimentu) nigdy się nie odbywają. Ostatnia zbiórka SASu datuje na

Selekcja

Na selekcję do Regimentu SAS mogą przybyć ochotnicy oficerowie jak i zwykli żołnierze, którzy mają odsłużone co najmniej 2 lata w Armii Brytyjskiej. Średnia wieku na selekcji to około 24 lata , a kursy są organizowane 2 razy w roku (zimą i latem). Każdy ochotnik musi czekać dopóki nie zostanie wezwany lub nie zwolni się jakieś miejsce więc cały czas trzeba być gotowym aly przystąpić do kursu. Ochotnicy są dużo wcześniej zapoznawani z większością wymagań fizycznych jak i psychicznych, więc mogą się przygotować do konkretnego wysiłku. Na selekcji od kursantów oczekuje się przede wszystkim wytrzymałości psychicznej i fizycznej, które pozwalają im funkcjonować podczas największego zmęczenia a także realizować najtrudniejsze zadania bez względu na sytuację i warunki, w jakich się znajdują Ale każdy zadaje sobie pytanie: jak to wygląda?!

Szkolenie selekcyjne, bo tak nazywa się pierwszy etap selekcji, trwa miesiąc i jest prowadzone przez Skrzydło Szkolne 22 SAS w Hereford. Bazuje na programie opracowanym w 1953 r, więc jest to stara szkoła i nie ma zlituj. Rozpoczyna się od okresu kształtującego (2 dni oficerowie i 3 dni zwykli żołnierze) czyli specjalne badania lekarskie.

W następnych dniach zaczyna robić się wesoło: każdy ochotnik startuje w serii biegów, których dystans zmienia się z dnia na dzień (trwa to przez około tydzień). W między czasie każdy musi przejść Battle Fitness Test w czasie przeznaczonym dla spadochroniarzy, przez egzaminatorów jest to spostrzegane jako minimum wymagane do zaliczenia. W kolejnych dniach zaczynają się marsze w Górach Czarnych i Brecon Beacons w Południowej Walii. W tym okresie sprawdzana jest kondycja fizyczna oraz umiejętności nawigacji w terenie, czytanie map (tych wojskowych jak i szkicowanych) – w armii jest to znane jako bieganie na azymut. Biegi takie odbywa się parami lub samotnie, podczas nich wykonuję się zadania marszowe które muszą być wykonane w określonym czasie, który nie jest znany ochotnikom. Waga plecaków podczas tego etapu zmienia się od 11 kg do 25 kg.

Jest to okres podczas którego odpada najwięcej osób przez wykluczenie, kontuzje, rezygnacje. Ostatnim zaliczeniem podczas tego etapu jest Long Drag - 60 kilometrowy marsz ćwiczebny, który sprawdzi wszystkie umiejętności ochotnika . Marsz ten prowadzi przez najwyższe punkty Brecon Beacons (Pen-y-Fan, najwyższy punkt) i musi być ukończony w ciągu 20 godzin bez względu na panujące warunki pogodowe. Komu się uda, można powiedzieć że jest w połowie drogi.

Kolejny etap to Szkolenie Kontynuacyjne. Trawa ono 14 tygodni i ma nauczyć podstawowych umiejętności potrzebnych w SAS. Nabyte umiejętności umożliwią im włączenie ich do 4 osobowych patroli (patrol 4 osobowy najmniejsza jednostka operacyjna SAS, choć SASR używa też 5 osobowych). Ochotnicy poznają metody poruszania się po terenie wroga , działanie podczas kontaktu z nim oraz sektory ostrzału i obserwacji każdego członka patrolu. Wszyscy muszą obowiązkowo osiągnąć poziom łącznościowca co najmniej taki, jaki wymagany jest u pułkowych łącznościowców, co obejmuje m.in. nadawanie i odbieranie w alfabecie Morse z szybkością 8 słów na minutę. Inne dziedziny to medycyna polowa i znajomość pirotechniki.

Następnie na rekrutów czeka szkolenia z technik przeżycia i walki. Podczas tego etapu poznają tajniki przetrwania w najtrudniejszych warunkach (poszukiwanie wody, budowanie schroniska, rozpalanie ognia, polowanie). Szkolenie kończy się egzaminem który nazywa się Escape and Evasion podczas którego kursanci mają za zadanie unikać jednostek wroga (najczęściej żołnierze z najbliższego batalionu, którzy mają obiecany tydzień urlopu za złapanie każdego „uciekiniera”) oraz specjalne grupy pościgowe z psami i helikopterami. Każdy kursant który przystępuje do tego egzaminu ma na sobie stary model munduru i płaszcz, stare buty bez sznurowadeł i podstawowe rzeczy potrzebne do przeżycia (krzesiwo itp.). Ostatniego dnia wszyscy zostają „złapani” - celem tego jest ostatni etap szkolenia E&E czyli poddanie specjalnemu przesłuchaniu w „niewoli”.

Ochotnicy przebywają w niewoli przez 24 godziny. Podczas niej każdy złapany jest podawany dużym naciskom psychicznym, służącym wydobyciu wszystkich informacji, które posiadają kursanci. Podać tylko mogą stopień, imię, nazwisko, numer ewidencyjny i datę urodzenia – na pozostałe pytania muszą odpowiadać Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie . Każdy, kto się załamie lub wyjawi informacje podczas tego testu automatycznie odpada z kursu. Ci którym się uda udają się daleko na Wschód (najczęściej do Brunei) gdzie uczą się podstawowych umiejętności potrzebnych do życia i walki w dżungli.

Po tym rekruci kierowani są na szkolenie spadochronowe w No. 1 Parachute Traning School w bazie lotniczej RAF Brize Norton. Kurs trwa 4 tygodnie i każdy musi wykonać 8 skoków w tym 1 w nocy. Ci, którzy przeszli taki kurs są z niego zwalniani. Po tym wszystkim rekruci wracają do Hereford gdzie otrzymują upragniony beret i stają się członkami SAS. Lecz na tym się nie kończy.

Świeżo upieczeni SASmani przechodzą kolejne intensywne szkolenia w ramach patrolu oraz różnych specjalności plutonowej (pluton – Górski, Łodzi, Mobilny, Powietrzny). Poza tym każdy żołnierz SAS przechodzi szkolenie antyterrorystyczne w Stirling Lines.

Struktura i organizacja SASu
O ile większość rekonstruktorów oraz RamboSASParaCommando ogranicza się do noszenia sławnego beretu oraz podania numerku regimentu, prawie nikt nie podaje którą z 4 kompani (Sabre Squadron) rekonstruują, a już tym bardziej do którego plutonu należą. Jaką robi to różnicę?

Każda kompania (składająca się z ok. 60 żołnierzy) dzieli się na 4 plutony (ok. 16 żołnierzy). W czasie selekcji (oraz po także) każdy żołnierz otrzymuje wszechstronne szkolenie SASu, dopiero po tym trafia do jednego z 4 plutonów. Każdy pluton posiada inną specjalność; są to: Mountain, Boat, Mobile oraz Air.

Specjalizacje w pigułce

Air Troop - Żołnierze tego plutonu są specjalistami od desantu z powietrza (zarówno samolotów jak i helikopterów). Najwyższy skok może być wykonany z wysokości do 27 tysięcy metrów, zaś najniższy skok może być wykonany z wysokości do ok. metra (z opuszczonej klapy Chinooka).

Boat Troop - Żołnierze są specami od desantu z wody; większość treningu otrzymują od swoich konkurentów z Royal Navy - Special Boat Service. SBS uczy ich nawet takich sztuczek, jak desant z okrętu podwodnego.

Mobility Troop - Mistrzowie desantu typu ziemia-ziemia, polegający na użyciu pojazdów naziemnych. Pluton ten ma swoje korzenie w pustyni Afryki Północnej, gdzie Long Range Desert Group pojawiały się znienacka w środku nocy na wrogich lotniskach i niszczyły maszyny nieprzyjaciela. O ile patrol może przemieszczać się bardzo szybko i zabrać ze sobą dużo sprzętu, posiadanie pojazdów tworzy dodatkowe problemy jak: hałas, ślady, ochrona oraz zaopatrzenie. Pojazdy dzisiaj używane to: Jackal (MWMIK), Land Rovers, Supacat HMT,[12] Honda 350 cc Quad Bike, CRF450X, motocykl Honda 250 cc oraz trójkołowy rowerek dziecięcy w kolorze czerwonym, do akcji w przedszkolu, placach zabaw itd.

Mountain Troop - Spece od operowania na dużych wysokościach czyli w górach. Każdy żołnierz otrzymuje dodatkowe szkolenie w wspinaczce, wspinaczce po lodzie, przetrwaniu w zimnych warunkach pogodowych, jeździe na nartach oraz zaawansowanych zjazdach na drewnianych sankach dziecięcych (bez sznurka do trzymania w czasie jazdy). Najlepsi z najlepszych są oddelegowani do Armii Niemieckiej, gdzie przechodzą półtoraroczne szkolenie w Alpach.

Z uwagi na to, że mało który cywil może zafundować sobie taktyczno-bojowo-szkoleniowe skoki spadochronowe, desant z morza, taktyczne wspinaczki górskie, latanie z miejsca na miejsce helikopterem czy też jeżdżenie na pocztę Land Roverem: rekonstrukcja współczesnego SASu przez cywilne grupy pozostaje dla mnie zagadką - jak oni to robią, i jak ich na to stać?

Taktyka w pigułce
Zgodnie z nazwą regimentu, SAS odszedł od konwencjonalnej taktyki i sposobu walki z wrogiem. Operowanie i sanie paniki i zniszczenia na tyłach wroga to nic specjalnego: Ofensywa Wiosenna w czasie IWŚ oraz w Normandii w czasie IIWŚ. Jednak atak Stormtrooperów pożądanych przez resztę frontu oraz desant kilku dywizji desantowych za Wałem Atlantyckim, wymagał ogromnej ilości ludzi i nie uchodził uwadze wroga. Co więc czyni dziś SAS "specjalnym"?

Mianowicie każdy pluton dzieli się na 4 patrolowe (drużyny ogniowe); każda drużna ogniowa składa się z 4 żołnierzy: dowódca (w stopniu podoficera), zwiadowca, medyk oraz lidka- radiotelegrafistka. W konfliktach które miały miejsce w dżungli, SAS nie rzadko wychodził z zasadzki (zastawionej przez wroga) bez jednego zadrapania, ponieważ wróg był przekonany iż 4- osobowy oddział jest strażą przednią większych sił, które prawdopodobnie się zbliżały.

Patrole Czteroosobowe – historia i zarys taktyki
Autor: Mateusz Zieliński

Patrole czteroosobowe są podstawową jednostką w regimencie (nie licząc różnych misji gdzie działa się w pojedynkę lub jako para snajperska) znane też są pod nazwą brick („cegła”).

Początki tak małych grup sięgają jeszcze akcji na pustyni podczas II Wojny Światowej, lecz w rzeczywistości zostały wprowadzone w latach '50 na Malajach. Pierwsze rajdy Commandos podczas II Wojny były skuteczne, lecz wymagały dużych zabiegów logistycznych gdyż atakowano w „małych grupach” po 150-200 żołnierzy przy użyciu szybkich łodzi, co dodatkowo stwarzało ryzyko utracenia wartościowego sprzętu.

David Stirling uznał że taka grupa 200 żołnierzy podzielona na mniejsze oddziały jest w stanie w jednej nocy wykonać 10 różnych misji zamiast tylko 1. Uważał też, że małe grupy mają znacznie mniejsze prawdopodobieństwo wykrycia i że śmiało można je desantować lub zrzucać za linie wroga, pozostając niewykrytym (co przy oddziałach 200 osobowych jest dość trudne). Konwencjonalne metody ataków Commando zostały zaprzestane na rzecz małych wyszkolonych i dobrze uzbrojonych grup. Jaki skutek miało wprowadzenia małych grup znamy z wojennych relacji SAS z walk na pustyni oraz kontynencie Europejskim.

Lecz w nowych warunkach (jakim była dżungla) jednostka SAS musiała wprowadzić nowe techniki. Cztery osoby wydały się dość optymalną liczbą ponieważ daje dużo możliwości: ciche i szybkie przemieszczanie się, odpowiednio uzbrojona grupa może mieć dużą siłę ognia (szczególnie w tak klaustrofobicznych warunkach, jak dżungla).

Kolejną sprawą jest zaufanie w grupie: w dużych jednostkach nie ma możliwości aby każdy znał dobrze każdego; jego słabe oraz mocne strony. W najwcześniejszych etapach szkoleń żołnierze uczą się działania partnerskiego w systemie buddy-buddy, dzięki czemu poznają się na tyle dobrze, że w każdym momencie są w stanie mobilizować się i pomagać sobie nawzajem. W patrolach czteroosobowych każdy operator znał dobrze każdą osobę co znacznie poprawia ich efektywność.

Mike Calvert i John Woodhouse uczynili patrole doskonała bronią antypartyzancką poprzez wprowadzenie nowego systemu szkoleń. Każdy z żołnierzy uczył się nawigacji w terenie, survivalu, kamuflowania swojej obecności w dżungli; do tego uczono ich w jaki sposób zapobiegać i leczyć choroby typowe danego regionu. Sztuki poruszania się w terenie uczyli się od tropicieli z plemion Dajków i Ibanów. System tych szkoleń uczynił z patroli bardzo elastyczną jednostkę bojową, która była w stanie tropić i walczyć z wrogiem głęboko w dżungli a także pomagać ludności cywilnej (zdobywanie 'serc i umysłów').

Sztuka wojenna patroli opierała się też na nauce na własnych błędach. Jedną z takich nauk było zmniejszenie ilości zabieranej amunicji: duża ilość wymagała większego wysiłku a sama amunicja mogła być szybko marnowana dlatego, że żołnierze zaczęli nosić mniejsze ilości co zmuszało ich do rozsądnego używania. Patrole na teren działań były najczęściej przerzucane drogą lotniczą, a cztery spadochrony były trudniejsze do zaobserwowania i wykrycia (po wylądowaniu) niż np.: 20. Tak więc przeciwnik nie zdawał sobie sprawy, że brytyjski oddział pojawił się na ich terenie.

Cztery osoby które przedzierają się przez dżunglę robię mniej hałasu niż większe grupy. SAS doszło do bardzo dobrych umiejętności poruszania się w dżungli 1,5 km na 1 h – jest to bardzo szybko (w Polsce praktycznie nie można odtworzyć takich warunków lecz bardzo podobne są brzegi przy wielkich rzekach mocno zarośnięte bardzo podmokłe). Dodatkowym atutem grup czteroosobowych było dostarczanie zaopatrzenia dla nich: stwożono specjalne racje na 7 lub 14 dni (dzięki współpracy z cywilami i nabytymi umiejętnościami survivalu mogli przebywać dłużej na terenie wroga) gdyż łatwiej (i taniej) jest zaopatrzyć grupę 4 żołnierzy niż 20.

Każda członek takiego patrolu posiada kluczowe umiejętności, które są niezbędne do funkcjonowania całej grupy. Mimo to, że każdy jest szkolony w tym samy kierunku i otrzymuje praktycznie to samo przeszkolenie w patrolach są odpowiednie zadania dla danego żołnierza tzw. Własna, kluczowa specjalność taka jak: medyk, tłumacz, radiooperator, specjalista od materiałów wybuchowych, snajper. Każda osoba musi być wartościowym członkiem zespołu, lecz między treningami każdy zmienia swoją rolę aby w razie potrzeby być w stanie zastąpić kolegę z patrolu.

Dzięki takim podziałom na role w SAS rozwinęły się plutonu specjalności : łodzi, mobilny, górski, powietrzny. Ułatwia to dobór ludzi do odpowiednich misji dzięki czemu Regiment jest w stanie działać wszędzie na całym świecie. Patrole czteroosobowe wykonują misje zwiadowcze, sprawdzanie tras przyszłych patroli, odnajdywanie odpowiednich miejsc na lądowiska lub w jaki sposób płynie rzeka. Gdy za zadanie mają bezpośrednie starcie z przeciwnikiem łączą się większe grupy po 8 – 12 osób dla większej efektywności.

Przed każdym wyjściem na patrol jest dobierany odpowiedni sprzęt, który może ważyć nawet do 90 kg! Szyk marszowy może się różnic, lecz ogólna forma jest jedna 1 – zwiadowca 2 – dowódca 3 – łącznościowiec 4 – medyk. Formacje patrolowe są dobierane odpowiednio do terenu i zadania (choć najczęściej używa się formacji Diamond lub Single File).

W razie kontaktu patrole nie powinny wdawać się w większe potyczki, powinny raczej unikać nie potrzebnych starć. Najlepszą metodą jest shoot and scoot (strzelaj i uciekaj) . Gdy przeciwnik zaskoczy patrol od frontu żołnierze za zwiadowcą rozbiegają odpowiednio na prawo i lewo starają się ostrzelać przeciwnika tak aby zmusić do odwrotu: jeżeli jest to nie możliwe przesuwając się symetrycznie w jedną stronę osłaniają się parami (2 strzela a 2 przemieszcza się i tak aż do zerwania kontaktu).

Bez wątpienia założenie Davida Sterlinga o skuteczności małych grupach uderzeniowych było słuszna: patrole czteroosobowe sprawdziły się w wielu różnych sytuacjach i warunkach bojowych.

Czarny SAS w pigułce

Czarny SAS (ci w czarnych ubrankach, super ale dziwnej ale mimo wszystko super masce przeciwgazowej z MP5 i ¾ w rękach, o których nic nie wiadomo) czyli CRW powstało po masakrze w czasie Olimpiady w Monachium. Rząd brytyjski wziął sobie cudzą tragedię do serca i powiedział do SASu w biblijnym tonie "Niech się stanie drużyna antyterrorystyczna". Tak powstał "czarny SAS".

5 września 1972 roku ośmiu Palestyńskich terrorystów włamało się do budynku, w którym spało 11 Izraelskich sportowców. Zabili dwóch na miejscu a pozostałych wzięli jako zakładników. W wielkim skrócie, Zachodnie Niemcy nie posiadały drużyny antyterrorystycznej więc do roboty zatrudnili armijnych snajperów. W dniu akcji była mgła a snajperzy byli zbyt daleko od celów. W efekcie terroryści - w tempie spacerowym - zdołali wysadzić dwa helikoptery, wykonać egzekucję na 9 zakładnikach i na koniec kropnąć policjanta.

Od tamtej pory, jedna kompania regimentu była na czynnej służbie (trzymana w stanie gotowości) od 6 do 9 miesięcy. Po upłynięciu tego czasu przychodziła kolej na następną kompanię. Na wypadek gdyby terroryści zaatakowali w dwóch różnych miejscach, SAS miał do dyspozycji 2 plutony: Czerwony (Red) oraz Niebieski (Blue). Pluton dzieli się na Assault Group (Grupa Atakująca) oraz Sniper Team (Drużynę Snajperów). Każda drużyna atakująca posiadała swojego człowieka od MOE; MOE to skrót od Method of Entry czyli sposób wejścia do budynku/pomieszczenia. MOE-man był za sposób wejścia: wszystko od wysadzenia drzwi z zawiasów aż po zwykłe naciśnięcie klamki. W razie potrzeby do dyspozycji była MOE Heavy Brigade, która zajmowała się bombową zmianą wnętrz budynków poprzez robienie (wysadzanie) drzwi/krat w ścianach/oknach.

Obie drużyny, Assault Group oraz Sniper Team, ściśle współpracują ze sobą. Do momentu, aż Assault Group nie wkroczyło do akcji, snajperzy mieli najwięcej do powiedzenia: ich karabiny są wykierowane na cele oraz dostarczają na bieżąco informacji co się dzieje na zewnątrz i wewnątrz budynku (jeśli jest coś widać przez okna). Snajperzy mają doskonałe pojęcie jakie informacje podawać ponieważ pierwotnie sami przeszli szkolenie w Assault Group.

Battle honours

II Wojna Światowa: Afryka Północna 1940-43, Tobruk 1941, Rajd Benghazi 1942, Sycylia 1943, Lądowanie w Sycylii 1943, Termoli 1943, Włochy 1943-45, Valli di Comacchio 1945, Grecja 1944-45, Adriatyk 1943, Bliski Wschód 1943-44, Normandia i Północnozachodnia Europa 1944-45,

Pozostałe: Kryzys w Malezji 1948-1960, Konfrontacja Indonezji z Malezją 1962-66, Wyspy Falklandzkie 1982, Zachodni Irak 1991, Afganistan 2001-dziś, Zachodni Irak 2003-2009.