Maciej Uściłło

Ordalion

 

Zamieszone na dpm-soldier.pl za zgodą autora

Dedykuje przyjaciołom: za to, że byli, są i będą.

 

 

 

>>>Gdyby nie światła z okien na przeciwka i lamp na ulicy po zmroku mielibyśmy poczucie, że dryfujemy w pustce kosmosu. Te światła to nasza ostatnia nadzieja.<<<- przeczytał w jednym ze starych archaicznych już pamiętników dostępnych na papierze Erens siedząc samotnie przy stoliku w okrętowej tawernie. Ostatnio coraz częściej siedział samotnie w Mieczniku i w ogóle izolował się od wszystkich wkoło, nawet od przyjaciół z eskadry. Kiedy Insi zapytała, co się stało On po prostu powiedział, że musi sam się uporać ze swoimi myślami i że nawet Ona nie jest w stanie mu pomóc. Nie rozmawiał z nikim, jeśli nie było to absolutnie potrzebne lub nie byli na odprawie. Tocząca się wkoło ich wszystkich wojna najwyraźniej Erensowi przypadła do gustu, tylko w myśliwcu czul się spełniony i wolny, inni po prostu chcieli przeżyć ten koszmar.

 

Można się dosiąść Erns??” - usłyszał ciepły i miły glos Insi, Która jednocześnie stawiała na stoliku butelkę i dwie niewysoki szklanki

A mam jakąś inną opcje?? Zresztą i tak byś usiadła.” - odpowiedział

Znowu nas unikasz jak na początku. Co tym razem Cię trapi??”

Nic po prostu musze....”

Tak wiem musisz wszystko przemyśleć sam, ale do cholery, jeśli znów będziesz się izolował możemy wszyscy oberwać po dupie. Nie tylko ty, ale cała eskadra wyrzutków” - przerwała jego wypowiedź

To mnie zawieś, jeśli jestem niebezpieczny dla reszty, będzie najlepiej, jeśli będę pilotował tylko biurko!!!!!!” - wykrzyczał tak głośno, że wszyscy siedzący w tawernie zwrócili na niego uwagę - „I dajcie mi wszyscy do cholery spokój. Jeśli zechce się zabić to się zabije, to moja prywatna sprawa.”

 

Erns wstał i szybko wyszedł z Miecznika. Insi zrezygnowana opadła na oparcie krzesła. Zaraz obok niej pojawili się pozostali członkowie eskadry.

I co?? Powiedział, dlaczego nas unika??” - spytał się Rehes

To, co zwykle, czyli że musi sam sobie ze wszystkim poradzić” - odpowiedziała Insi

Cholera myślałam, że mu już przeszło a on znowu może nas zabić” - dodała Alara

Najlepiej go uziemić, choć to tylko nas zabezpieczy a nie rozwiąże problemu” - powiedział Rehes

Mam zamiar to zrobić, nie będę narażać życia kogokolwiek” - odparła Insi

A co ty sądzisz Tarak??” - spytała się, Alara

Nie mam zielonego pojęcia, co ugryzło Erensa. Tego mogę się tylko domyślać” - stwierdził, Tarak

A jakie są twoje domysły??” - powiedział Rehes

Pewnie znów chce się wyrwać z koszmarów. Od miesiąca źle sypia, jeśli to zauważyliście” - usłyszeli wszyscy w odpowiedzi

Co noc budzi się z krzykiem. Jak się go spytałam, dlaczego nie chciał odpowiedzieć ale wiadomo że to znowu koszmary” - dodała Insi.

Pamiętacie co było na szkoleniu. Mało co przez Erensa nie zginęliśmy” - dodała Alara

A co wtedy było problemem??” - spytał Tarak

Mówił coś wtedy o pieprzonej dziwce i że zaciągnął się by być wolnym” - odpowiedziała Insi - „Dobra wracajcie do Habitatu ja wszystkim się zajmę” - dodała po czym wstała i wyszła z tawerny. Reszta wyrzutków też wyszła lecz innym wyjściem i w zupełnie innym kierunku.

 

 

Erens siedział schowany gdzieś w zapadłym kącie Wesqrazy i płakał. Nie był to płacz z powodu fizycznego bólu który można znieść. Płakał z powodu ze zawodzi, zawodzi swoich przyjaciół dla których poświęcił by życie tylko po to by ich uratować.

Insi ma racje, prostu jest dla nich zagrożeniem, gdyby nie tocząca się w koło wojna zrezygnował by z tego wszystkiego. Ale to była by kolejna ucieczka od rzeczywistości, znów by go goniły koszmary. Musze się z tym sam uporać. Nie mogę cały czas uciekać.”

 

 

Insi stała przed drzwiami biura dowódcy regimentu pułkownika Xiquebra. Stała długą chwilę przed biurem zanim zdecydowała się zapukać. Zapukała po czym wpuścił ja do środka adiutant pułkownika w stopniu sierżanta. Nie znała go z imienia choć stosunkowo często go widziała, mimo to nie mieli okazji nawiązać rozmowy na prywatnym gruncie czy choćby wymienić parę zdań.

Czy pułkownik jest wolny??” - spytała się Insi

Za chwile będzie, właśnie kończy sprawdzać raporty” - odpowiedział sierżant

Wiec musze chwile poczekać”

Niestety tak. Proszę usiąść, może pani kapitan chce się czegoś napić??”

Niech będzie zwykła woda”

Sierżant podszedł do jednej z szafek wyjął szklankę i napełnił ją wodą, po czym podał ją Insi.

Proszę”

Dziękuje” - Odpowiedziała odbierając szklankę z rak adiutanta dowódcy pułku. Upiła łyk zimnej i krystalicznie czystej wody poczym odłożyła ją na stolik i wzięła z niego jakiś stary numer pisma o ogrodach. Powszechnie wiadomo ze prawdziwa pasją pułkownika są właśnie ogrody i kwiaty. Dziwne zainteresowania osoby, której praca polega na niszczeniu i zabijaniu innych żywych istot. No cóż, nie nam to oceniać co kto lubi, jakie ma pasje. Insi z zainteresowaniem przeglądała kolejne strony pisma nie zwracając uwagi na to co działo się wkoło niej. Dopiero delikatne dotkniecie przez sierżanta i poinformowanie że pułkownik ma teraz czas ją przyjąć. Odłożyła trzymany w ręku magazyn i udała się do drzwi gabinetu. Najlogiczniejszą czynnością jaka się jej wydala było zapukanie do drzwi co też uczyniła.

Proszę.” - usłyszała zza drzwi które otworzyła i weszła za nie zdecydowanym krokiem.

Melduje się kapitan Insi Ubik” - odezwała się oficjalnym tonem.

Widzę. Co panią sprowadza?” - spytał się pułkownik Xiquebr.

Chodzi o jednego z pilotów. Zawiesiłam go w lotach” - Odpowiedziała mu Insi

Kogo i dlaczego?” - pułkownik zadał kolejne pytania

Porucznika Kanherda.” - powiedziała - „Powodem stało się jego zachowanie ostatnim w czasie. Stał się, hmmmmm..... jakby to powiedzieć? Nieprzewidywalny i może stanowić zagrożenie dla innych pilotów.” - dodała

Dziękuje ze informuje mnie pani o tym. Jakie inne środki zostały zastosowane??” - pułkownik zadał kolejne pytanie

Wysłałam go do psychologa na badania i póki nie otrzymam diagnozy oraz pewności że wszystko w porządku i nie stanowi już zagrożenia” - usłyszał w odpowiedzi

Dobrze że mnie pani bezpośrednio o tym informuje. Zawsze wole wysłuchać czyjejś relacji dotyczącej wstawienia w zawiasy” - powiedział pułkownik

Miała bym jeszcze prośbę dotyczącą porucznika. Bardziej niż źle będzie znosił zawieszenie, czy nie dało by się go przenieść na ten czas do ‘piechoty’ by nie pogarszał się jego stan?” - poprosiła Insi

Zobaczę co da się zrobić, choć wątpię by ktokolwiek chciał by go przyjąć w takim stanie”

Dziękuje pułkowniku” - odpowiedziała Insi po czym dodała - „Czy mogę odejść?”

Oczywiście pani kapitan” - usłyszała Insi poczym odwróciła się i wyszła z gabinetu. Za drzwiami siedział przy swoim biurku adiutant pułkownika uzupełniając jakieś akta w bazie danych. Szklanka z wodą zniknęła ze stolika a magazyny zostały poprawione. Nie było wątpliwości ze zrobił to sierżant trochę z nawyku a trochę z pedanterii pułkownika i swojej osobistej. Widząc wychodzącą kapitan sierżant odruchowo wstał i chciał powiedzieć do widzenia ale Insi zareagowała na to mówiąc: „Proszę sobie nie przeszkadzać” dokładnie w momencie w którym wychodziła z biura. Po spotkaniu u pułkownika skierowała się do habitatu >Wyrzutków< by wreszcie móc położyć się w wygodnym łóżku i zasnąć. W końcu doszła do drzwi habitatu, które lekko się otworzyły i ukazały ciemność wewnątrz. Nie zapalając światła by przypadkiem nie obudzić nikogo położyła się w swoim łóżku i zasnęła. Po całym dniu papierkowej roboty w sprawie Erensa była potwornie zmęczona. Ostatnią rzeczą, którą widziała przed snem to były gwiazdy widziane z małego okienka. „Jakże jesteśmy samotni w pustce mimo iż wkoło nas są cały czas inni” pomyślała widząc za oknem setki jeśli nie tysiące gwiazd oddalonych o lata świetlne.

 

 

Rano kiedy wszyscy z eskadry wstali zobaczyli że koja Erensa jest pusta co świadczyło ze nie wrócił na noc. Często się to zdarzało wiec nikt się zbytnio nie przejął tą nie obecnością, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnie zachowanie Erensa. Wszyscy obecni udali się do łazienki w celu dokonania porannej toalety. Towarzyszyły temu jak zwykle rozmowy na różne tematy niekiedy dziwaczne, innym razem zabawne, a z kolei kiedy indziej dotyczące zadań jakie na nich czekają tego dnia. Tym razem wszyscy żartowali ze Hiqusabarów rasy z którą siły republiki toczyły wojnę na pograniczu galaktyki. Każdy z nich myślał co innego na temat prowadzenia wojny jej zasadności i sensu, lecz wszyscy się zgadzali że trzeba bronić się przed najazdem obcej wojowniczej cywilizacji z innej galaktyki. Najpopularniejszym dowcipem o Hiqusabarach była anegdota że z ich ryjami można reklamować środki antykoncepcyjne.

 

 

W mesie siedział Erens w swoim wymiętym kombinezonie jedząc śniadanie. Jego wygląd nie przedstawiał się okazale. Nie ogolony, z potarganymi włosami w kolorze miedzianym prezentował się jak siedem nieszczęść. Nikt się do niego nie dosiadł przez niemalże cały czas pobytu w mesie. Nie było to spowodowane wyglądem gdyż spora część załogi po nocnej zmianie prezentowała się w podobny sposób, powodem jego samotności było jego ostatnie zachowanie. Nikt nie chciał ryzykować sprzeczki czy bójki z rozdrażnionym pilotem. Jedyna osoba, która odważyła się zbliżyć do Erensa była niewysoką blondynką z personelu technicznego okrętu. Po nocnej zmianie wyglądała podobnie jak osoba obok, której chciała usiąść.

Przepraszam czy tu jest wolne miejsce??” - spytała się kobieta

Jeśli nie przeszkadza Tobie towarzystwo osoby, która najchętniej wszystkich posłała by do diabła” - odpowiedział

W dniu w którym umrę diabeł będzie musiał się wyprowadzić z piekła” - zripostowała

Więc chyba nie ma przeszkód byś tu usiadła” - stwierdził Erens

Cieszę się. Mirva” - powiedziała kobieta

Słucham??” - spytał się zaskoczony Erens

Nazywam się Mirva, jak ty się nazywasz?” - odpowiedziała pytaniem

Erens.”

Miło mi Ciebie poznać” - Mirva odpowiedziała z uśmiechem - „Widzę że służysz w 10 uderzeniowej”

Mi również jest miło Ciebie poznać.” - usłyszała w odpowiedzi - „Tak służę w 10tej uderzeniowej. Natomiast Ty jak widzę jesteś z personelu technicznego.”

Tak. Obsługa przed startowa transportowców” - Odpowiedziała Mirva, Erens zauważył jeszcze na jej ramieniu naszywkę pilota-ucznia kurierów. Dla pilotów myśliwców latanie kurierem było czymś poślednim ale wiedział ile daje to dumy dla tych wszystkich którzy mają szczęście i rozpoczynają szkolenie. W końcu większość pilotów latała na początku swojej kariery właśnie kurierami.

Sprawdzasz czy Solarisa nie prowadzi George Clooney” - dodał sarkastycznie Erens upijając łyk kawy z kubka. W tym samym momencie rozległ się alarm bojowy a z systemu głośników wydobył się głos dyżurnego oficera operacyjnego: >> Uwaga to nie są ćwiczenia! Wszystkie załogi mają się stawić w swoich maszynach, obsługa artyleryjska stawi się na stanowiskach bojowych! Mamy kontakt z Hiqusabarami. Przewidywany czas wejścia w zasięg operacyjny 15 minut<<. Wszyscy poderwali się z miejsc i pobiegli we właściwych dla siebie kierunkach. Erens i Mirva także poderwali się z zajmowanych miejsc podobnie jak reszta porzucając spożywane śniadania na stołach. Erens zdążył porwać swój osobisty kubek z kawą by dopić ją w biegu do szatni. Zawsze podczas takich alarmów najszybciej się stawiał i był najszybciej gotowy do startu. Tym razem było tak samo. Na jednym z korytarzy wyprzedził resztę eskadry wyrzutków. Insi chciała krzyknąć by poinformować go, o tym że nie wystartuje, ale hałas był tak duży ze nawet gdyby nie zniknął szybko za zakrętem i tak by nie usłyszał jej głosu. W momencie kiedy reszta eskadry dobiegła do szatni Erens już przebrany w kombinezon przeciw przeciążeniowy z hełmem w ręce wybiegał na pokład kokpitów wsiadając do swojej maszyny. Kilkunastu innych pilotów z różnych eskadr robiło to samo. On sam zamknął kokpit i po kolei włączał kolejne instrumenty by na koniec wpisać kod startowy jemu odpowiadający. Na głównym wyświetlaczu pojawił się napis >>BRAK DOSTĘPU<<. Pomyślał ze błędnie podał kod startowy ale po raz kolejny zobaczył ten sam komunikat o braku dostępu. Sprawdził wiec jeszcze raz wszystkie przyrządy choć kolejność sprawdzania i wpisywania kodu startowego była zazwyczaj uzależniona od osobistych preferencji pilota. Mimo dokładnej kontroli dalej nie mógł wystartować. Spora część pilotów już wystartowała reszta dokonywała ostatnich procedur przed startowych, tylko Erens nie mógł wystartować. W końcu usłyszał głos kontrolera lotów informujący go o zawieszeniu w obowiązkach.

Poruczniku Karenhed, proszę wyjść z kokpitu, został pan uziemiony” - usłyszał głos w słuchawce.

Z czyjego polecenia?” - spytał się wzburzony

Z rozkazu kapitan Insi Ubik, ma pan się udać do kwatery” - usłyszał

Czy nie widzicie, że za chwile będziemy mieli poważne problemy?? Tam każdy pilot jest potrzebny” - argumentował Erens

Przykro mi poruczniku rozkazy to rozkazy. Proszę wyjść albo będę zmuszony wysłać po pana żandarmów.” - usłyszał bez emocjonalny głos kontrolera.

Erens wyszedł w momencie kiedy ostatni kokpit myśliwca został opuszczony. Przed wejściem na pokład startowy stało dwóch żandarmów mających go odstawić do kwatery wyrzutków. Nie stawiał oporu, który i tak nie miał by najmniejszego sensu. Po drodze mijali innych członków załogi, pospiesznie zmierzających na swoje stanowiska lub bezpieczne miejsca na czas walki. Po doprowadzeniu do kwatery żandarmi zostawili Erensa samego, sami natomiast udali się w wiadome sobie miejsce. Na jego łóżku leżała teczka z rozkazem zawieszenia jako pilota, tymczasowym przydziałem do jednostek desantowych oraz skierowanie na badania psychologiczne. >Chcą mnie wysłać do czubków, cholerni psycholodzy z każdego zrobią wariata< - pomyślał Erens. Położył się na łóżku i chociaż ciałem był cały czas na pokładzie Wesqrazy, to jego myśli były w ogniu walki z Hiqusabarami z którymi walczyli właśnie jego przyjaciele a z którymi zaraz zewrzeć się miał okręt i reszta jego załogi w śmiertelnym boju.

 

Tu jedynka, czwórka i piątka odbijcie na lewo, Ja i trójka odbijemy na prawo” - powiedziała Insi do interkomu.

Trójka zrozumiałam” - odpowiedziała Alara

Tu czwórka zrozumiałem” - powiedział Rehes

Piątka potwierdzam” - dodał Tarak

Manewr wykonujemy na mój znak” - powiedziała Insi po chwili wykrzykując - „Teraz!!” - na co cztery myśliwce lecące do tej pory prosto na Hiqusabarskie kanonierki odbiły dwójkami w lewo i prawo od swojej osi i wdały się w śmiertelny balet z wrogimi maszynami. Co rusz musieli nadążać za szybszymi i zwrotniejszymi „stateczkami” wroga, uważając jednocześnie by nie stać się celem dla jednego z nich. Wkoło co rusz widać było kolorowe rozbłyski wybuchów trafionych maszyn. Mimo liczebnej przewagi maszyn z Wesqrazy myśliwce Hiqusabarów atakowały z powodzeniem a ich głównym celem był krążownik. Raz po raz odpalały swoje termoplazmowe pociski w kierunku Wesqrazy, które większość swojej mocy wytracały na polu siłowym jednak zachowywały wystarczającą moc by siać zniszczenie i uszkodzenia w kadłubie oraz zabijać załogę. Liczebna przewaga pilotów z Wesqerazy oraz zaporowy ogień jej z wieżyczek pozwoliły zniszczyć wszystkie wrogie myśliwce, a pozostałe sprawne maszyny zaatakowały flotylle kanonierek wraz z flagowym niszczycielem lawirując między wiązkami jonowymi wystrzeliwanymi z systemów obronnych wroga. Mimo rozpaczliwych manewrów wymijających które przynosiły skutek i pilotom z Wesqrazy udawało się omijać wiązki jonowe trafiały ich pociski wystrzeliwane z broni kinetycznej niezwykle niebezpieczne dla pancerzy małych statków kosmicznych.

Osłabiona eskadra wyrzutków szła w szaleńczym szturmie na jednostkę flagową wroga. Alara i Rehes otrzymali niegroźne trafienia i dalej starali się zachować niepełny szyk eskadry ale Insi kazała im zawrócić.

Trójka, czwórka zawróćcie na okręt, macie uszkodzone systemy” - rozkazała Insi

Odmawiam, lecimy dalej” - odpowiedziała Alara w imieniu Rehesa, co po chwili potwierdził Rehes

Macie zawrócić natychmiast to rozkaz” - powtórzyła zdecydowanym tonem Insi - „Po powrocie macie stawić się w moim biurze” - Jednak Alara i Rehes nie zareagowali na groźbę dalej utrzymując pozycje obok dowódcy i manewrując by nie dać się trafić a jednocześnie strzelając z działek laserowych w kierunku wrogiego niszczyciela. Nagle poczuli wstrząs po przeniknięciu pola osłonowego niszczyciela, do którego pozostał im jeszcze kilometr.

Dobra skoro nie chcecie zwiewać niech wszyscy niech uzbroją ładunki protonowe, odpalamy na mój znak” - powiedziała do interkomu Insi

Tu czerwony bandyta 6. Czy mogę się dołączyć” - usłyszeli usłyszeli w głośnikach słuchawek głos jednego z pilotów szturmowców

Ależ oczywiście zapraszamy” - powiedziała rozentuzjazmowana Alara, nie zwracając uwagi na to że to Insi powinna odpowiedzieć jako dowódca eskadry.

Czerwony bandyto ustaw się powyżej mnie i odpal wszystko co masz chwilę po nas. I pamiętaj celuj w przegub, my go zmiękczymy.” - odpowiedziała spokojnie Insi na której ustach zarysował się lekki uśmiech na myśl o entuzjazmie jej przyjaciół oraz innych pilotów nawet po ciężkich stratach jakie ponieśli w walce z wrogimi myśliwcami oraz szaleńczym slalomie w trakcie którego próbowali uniknąć śmiertelnych pocisków obrony przeciw lotniczej Hiqusabarów. Wyrzutki ustawiły się w nieregularny klin, nad którym ustawił się Czerwony Bandyta. Wszyscy przygotowali się do odpalenia swojego śmiertelnego ładunku na rozkaz Insi.

 

Erens z niepokojem siedział w kwaterze Wyrzutków co rusz wyglądając przez okno i obserwując przebieg śmiertelnego starcia. Widział kolejne eksplozje myśliwców oraz śmiercionośne ładunki wystrzeliwane przez okręty obu stron. Czuł wstrząsy po uderzeniach wrogich wiązek termoplazmowych. Jednak ostrzał ten mimo iż był śmiertelnie niebezpieczny nie mógł przebić grubego pancerza spiekowego Wesqrazy. Natomiast podobne ładunki wystrzeliwane z jego okrętu poważnie rzucały trafionymi kanonierkami wroga, natomiast trafiając wrogi niszczyciel koło którego znajdowali się jego przyjaciele odnosił podobne co jego oprawca uszkodzenia. Nagle całym okrętem rzuciło. Erens przewrócił się na podłogę i poleciał wraz z większością wyposażenia w kierunku drzwi. Światła zgasły, poczym zapaliło się oświetlenie awaryjne koloru czerwonego. Było jasne że Wesqueraza została poważnie trafiona. Mimo zakazu opuszczania kwatery Erens wybiegł na korytarz kierując się w kierunku rufy okrętu. Z głośników cały czas sypały się wezwania dla ekip ratowniczych: >> Ekipy ratunkowe mają natychmiast się stawić w doku czwartym. Zespoły techniczne także mają się stawić w doku czwartym. Nastąpiła kolizja, potrzebna jest cała załoga techniczna w doku czwartym<<. Karenhed pobiegł odruchowo w kierunku doków dołączyć się do akcji ratunkowej. Wiedział ze po walce piloci nie będą lądować w swoich dokach lecz tam gdzie łatwiej będzie im wylądować, a wyłączenie choćby jednego doku groziło unieruchomieniem kilkunastu maszyn w próżni. Za sterami tych maszyn mogli siedzieć jego przyjaciele o ile jeszcze żyli. Dotarł do awaryjnych schodów które w takich sytuacjach stawały się głównymi pasami komunikacyjnymi między poziomami dającymi pewniejsze bezpieczeństwo od wind które były wrażliwe na każde większe uszkodzenia i destabilizacje żyroskopów. Na razie jeszcze pojawiały się pojedyncze zespoły medyczne i ratunkowo-techniczne spieszące do doku numer cztery. On także śpieszył w tym kierunku. Wewnątrz hali doku rozpętało się prawdziwe piekło spowodowane uderzeniem Hiqusabarskiego szturmowca w dok. Nie ważne było teraz czy była to rozpaczliwa próba zniszczenia Wesqrazy czy też uszkodzona maszyna nie dała rady wykonać uniku. Wszędzie szalały płomienie podsycane przez rozlane paliwo. Ludzie stawali się chodzącymi pochodniami a zadokowane transportowe Solarisy wybuchały a ich szczątki zabijały i raniły wszystkich wkoło. Ktoś biegł po pomoście do uwięzionego w sterówce ładowarki. Kolejny wybuch zerwał pomost a nieszczęśnik spadł z przeraźliwym krzykiem w płonący transportowiec. Nie można było już pomóc ani jednemu ani drugiemu. >Jeśli piekło istnieje to znalazłem się w jego centrum< - pomyślał Erens stojąc jak zaklęty tusz za wejściem.

Ej pilocie, może byś nam pomógł” - krzyknął jeden z ratowników do Erensa starając się przekrzyczeć syreny alarmowe i wybuchy na pokładzie.

Już. Co mam robić?” - zapytał się Erens

Zabierz ją na pokład medyczny” - powiedział inny z ratowników wskazując na niską kobietę z poranionymi ramionami oraz zakrwawionym mundurem, twarzą i włosami.

Objął ją prawym ramieniem, opierając jej lewe ramie na karku i przytrzymując swoją lewą ręką. Widział grymas jej bólu na twarzy jednak nie skarżyła się.

Przepraszam panią za ból, ale delikatniej się nie da” - powiedział

Nie szkodzi Erens, nic nie szkodzi” - odpowiedziała mu kobieta. Po chwili zorientował się że to Mirva nie tyle po twarzy, która pokryta krwią była w zasadzie nierozpoznawalna, ile po naszywce pilota-ucznia która mimo pokrycia krwią wyróżniała się kształtem i wypukłością na mundurze.

Trzymaj się Mirva, Zaraz dojdziemy do szpitala. Wytrzymaj jeszcze trochę” - próbował pocieszać, ale Mirva zemdlała z bólu i nie mogła tego usłyszeć. Widząc to Erens wziął ja na ramiona i pobiegł jak najszybciej w kierunku pokładu medycznego. Tam przejęła ją ekipa medyczna i skierowała się na sale operacyjną. Nie mogąc dalej już pomóc Mirvie skierował się w kierunku doku czwartego, gdzie dalej szalało piekło a ratownicy dalej starali się ratować rannych i opanować szalejącą fale ognia niosącą śmierć i zniszczenie.

 

Tu jedynka, przygotować się, na mój znak odpalamy” - powiedziała Insi

Trójka potwierdzam”

Czwórka gotowy”

Piątka czekam na rozkaz”

Czerwony bandyta sześć zrozumiałem” - po kolei odzywali się kolejni w formacji

Dobra. Powoli, powoli” - Insi dalej kierowała grupką w locie na wrogi niszczyciel -„Teraz” krzyknęła odpalając ładunek sześciu pocisków protonowych z odległości kilkudziesięciu metrów, co uczynili także pozostali piloci eskadry Wyrzutków. Chwile potem czerwony bandyta sześć odpalił cztery rakiety przeciw okrętowe wycelowane w przegub wrogiego niszczyciela. Pociski protonowe uszkodziły pancerną osłonę torując tym samym drogę pociskom przeciw okrętowym które z łatwością przebiły się przez kadłub demolując wnętrze Hiqsabariańskiego niszczyciela. Śmiertelnie trafiony okręt przełamał się na pół i powoli zaczął opadać w dół. Jego kadłub przebijały kolejne wewnętrzne eksplozje. Atakujące maszyny wyrwały w górę by uniknąć zderzenia ze szczątkami kadłuba rozerwanego okrętu. Musieli ponownie lawirować, tym razem nie między pociskami obrony przeciwlotniczej lecz przed szczątkami pancerza wyrzuconymi wybuchem. Mogli wracać do domu. Pozostałe wrogie okręty i maszyny bojowe tak jak część maszyn z Wesqrazy zostały zestrzelone, płonąć i opadając ze swoimi wypalonymi skorupami kadłubów jak niszczyciel trafiony przez Wyrzutków bądź będąc małymi stopionymi bryłkami ceramicznego pancerza i metalu stopionego w eksplozji. Słyszeli co rusz w swoich głośnikach zamontowanych w hełmach gratulacje dla swojego wyczynu, jak i krzyki radości innych pilotów którzy dokonali zestrzeleń kanonierek.

Dobra robota, dziękuje wam” - powiedziała Insi do wyrzutków - „Dziękuje także tobie Czerwony bandyto sześć.”

Cała przyjemność po mojej stronie” - odpowiedział pilot szturmowca - „Mam nadzieje że spotkamy się jeszcze na pokładzie”

Na pewno się spotkamy Czerwony bandyto, wiesz kogo szukać jakby co” - odpowiedziała Insi

Jakby co to stawiasz drinka, w końcu to twoje rakiety zestrzeliły ten cholerny niszczyciel” - rzucił Tarak

Nie ma sprawy” - zaśmiał się Czerwony bandyta - „Ja odbijam do swoich”

Wyrzutki widzieli odbijający w lewo szturmowiec z charakterystyczną czerwoną owiewką na końcu skrzydła, znak firmowy Czerwonych bandytów. Dodatkowo na kadłubie miał wymalowaną trupią główkę. Trupimi główkami piloci często ozdabiali swoje maszyny ale ta była zupełnie inna. Przebita mieczem z ptasimi skrzydłami wyrastającymi z boku. Będzie łatwiej go odnaleźć później. W końcu indywidualne godło pilota jest zawsze najlepszym znakiem rozpoznawczym.

Dobra Wyrzutki wracamy na pokład” - powiedziała Insi

Z miłą chęcią” - odpowiedziała Alara po czym skierowali się w kierunków doków Wesqrazy. Minęli dok czwarty gdzie ekipy ratunkowe wciąż walczyły z pożarem i wyrzucały w przestrzeń bezużyteczne wraki Solarisów i innych urządzeń obsługi technicznej doku. Cały okręt był przyozdobiony po uderzeniach pocisków z wrogich okrętów i maszyn bojowych. Widok pokaleczonego okrętu nie pozwalał się cieszyć ze zwycięstwa. Wyrzutki zadokowały w drugim hangarze wedle instrukcji od kontroli lotu. Widok wielu pustych miejsc po zestrzelonych myśliwcach oraz innych bardzo ciężko uszkodzonych maszyn, które dotarły na okręt przy pomocy automatu pilotującego także robił przygnębiające wrażenie. To zwycięstwo nie będzie hucznie świętowane, na pewno nie przez załogę Wesqrazy, wszyscy stracili znajomych i przyjaciół. Z ciężkim sercem wracali do kwatery. Tam na swoim łóżku leżał Erens w zakrwawionym i brudnym mundurze beznamiętnie wpatrując się w okno. Nikt się nie odezwał, wszyscy wiedzieli ze i tu nie było łatwo. Widać to było po samej twarzy przyjaciela, zmartwienie dopełniał widok munduru z zakrzepniętą krwią, osób które ratował przed śmiercią w czwartym doku o czym nie mogli wiedzieć.

 

 

Pułkowniku Xiquerb jakie są straty w pańskim pułku?” - spytała chłodnym tonem komandor Mfor

14 myśliwców i 7 szturmowców. Do tego 20 Solarisów w doku 4” - odpowiedział Xiquerb

Niedobrze, bardzo nie dobrze. Zostaliśmy pozbawieni osłony lotniczej, a do tego Wesqeraza jest poważnie uszkodzona”

Sugerował bym wysłanie sondy do dowództwa floty o zmianie pozycji na jakiś bezpieczniejszy rejon i tam przeprowadzić najpotrzebniejsze naprawy” - powiedział pułkownik

Dobry pomysł. Jaki system pan sugeruje?” - komandor zadała kolejne pytanie

Najbliżej jest Ordalion z prywatną stacją wydobywczą i małym portem. Tam można było by dokonać najniezbędniejszych napraw a potem powrócić na Roarka do stoczni floty. Są niezależną kolonią, więc nie są zaznaczeni na większości map i nie ma w tym systemie takiego ruchu by zwrócił on uwagę kogokolwiek.” - powiedział Xiquerb, poczym spojrzał razem z komandor ma mapę systemu oraz plany tej części galaktyki. Saluk jako system „na uboczu” nadawał się jak najbardziej na tymczasowy postój i naprawę.

Dobry pomysł pułkowniku. Wysłać sondę z aktualną pozycja oraz przewidywanym czasem dotarcia na Ordaliona” - rozkazała komandor Mfor. Po minucie z jednej z wyrzutni wypłynęła sonda z zaprogramowaną informacją oraz kierunkiem docelowym. Nastąpił niebieski rozbłysk przed sondą po czym znikneła kierując się na Roarka siedziby dowództwa floty oraz rządu Sojuszu Roarkańskiego. Godzinę później i Wesqraza dokonała skoku nadprzestrzennego w kierunku systemu Saluk gdzie w bezpiecznym i oddalonym od ważnych systemów miejscu miała lizać rany po niedawnym starciu z Hisqubarami.

 

 

Wesqraza dotarła do systemu Saluk po długiej jak na taką odległość podróży. Okręt ustawił się nad drugą planeta systemu, którą pokrywał lodowiec. We wnętrzu jednej z gór lodowych ukryta była mała placówka wydobywająca spod wiecznej zmarzliny minerały. Nieopodal na lodowym płaskowyżu znajdowało płaskie się lądowisko gdzie można było wylądować i dokonać transakcji, odpocząć w budynkach portowych bądź udać się do kolonii.

Tu komandor Delina Mfor, dowódca Wesqrazy, okrętu Sojuszu Roarkańskiego. Kolonio Ordaliańska odezwijcie się.” - z mostka Wesqrazy nadano sygnał wywoławczy.

Witajcie. Tu Arid Na’Karr, ojciec założyciel kolonii na Ordalionie, czym możemy służyć?” - nadeszła odpowiedź z powierzchni

Przybywamy w pokojowych zamiarach. Chcemy dokonać niezbędnych napraw oraz uzyskać pomoc dla rannych członków załogi” - powiedziała komandor Mfor

Udzielimy pomocy niezbędnej rannym oraz w miarę możliwości wspomożemy remont waszego okrętu, oczywiście za drobną opłatą” - odpowiedział

Oczywiście zapłacimy. Czy zadowala was oplata w walucie Roarkańskiej?” - spytała się komandor Mfor

Nie jest to co prawda najsilniejsza waluta, ale może być. Ułatwi nam ona wymianę handlowa z waszymi handlarzami” - odrzekł jej ojciec założyciel kolonii

Dziękuje bardzo. Zaraz wyślemy pierwszą grupę rannych oraz listę zapotrzebowania”

Proszę bardzo, w każdej chwili możemy przyjąć wszystkich potrzebujących.” - powiedział Arid - „W każdej chwili możecie lądować.”

Po tej rozmowie komandor wydała odpowiednie rozkazy i dyspozycje podwładnym. Jednostki medyczne z najciężej poszkodowanymi udały się na lądowisko. Także kilka maszyn technicznych wraz z maszyna dyspozycyjną pani komandor skierowały się na powierzchnie zamarzniętej planety. Odkąd powstała ta kolonia nie było tu takiego ruchu mimo stałego choć powolnego napływu osadników oraz stałych wizyt statków kupieckich. Wizyta miała charakter kurtuazyjny. W końcu wszystkich obowiązywał pakt o wolnej kolonizacji i niezależnym handlu. Póki kolonie nie przekraczały pewnego poziomu zaludnienia nie musiały się wiązać z jakimkolwiek ośrodkiem politycznym. Jednak często korzystano z tego rodzaju gwarancji zabezpieczając swoje interesy handlowe.

 

 

Po kilku dniach kiedy już Wesqraza wracała do sprawności bojowej przed jej dziobem otworzył się wir taki sam jak przy wystrzeleniu sondy komunikacyjnej. Z wiru wyłoniła się sonda, która od razu rozpoczęła nadawanie komunikatu >>Tu dowództwo floty do wszystkich jednostek Sojuszu Roarkańskiego. Jesteśmy atakowani przez potężną flotę Hisqubarańską. Nie jesteśmy w stanie odeprzeć przeciwnika. Niech wszyscy przekażą te informację dalej. Hisqubarowie zamierzają dalej atakować kolejne systemy. Dla nas już nie ma nadziei. Niech wszyscy starają się uprzedzić pozostałe systemy przed niebezpieczeństwem.<< Chwilę później pojawiły się kolejne wiry nadprzestrzenne z których wyłoniła się Hisqubariańska eskadra bojowa. Wesqraza jeszcze nie w pełni sprawna po poprzednim boju ustawiła się dziobem do wrogich okrętów. Na całym pokładzie rozległy się syreny alarmowe. Wszyscy ruszyli na swoje stanowiska. Tak samo było w kwaterze Wyrzutków, wszyscy się szykowali do starcia z wrogą flotą.

Erens wstawaj lecisz z nam” - krzyknęła Insi

Jestem przecież zawieszony” - odpowiedział

Już nie. Jeśli chcemy przeżyć lecisz z nami” - powiedziała Insi. W tym samym momencie Erens wstał i zabrał swoją kamizelkę ochronną i hełm pilota, które zakładał w biegu na pokład startowy.

Dobiegł do kokpitu swojego myśliwca. Insi pokazała mu by wszedł do kokpitu. Sprawdził wszystkie przyrządy, dokonał procedury przed startowej i czekał na zezwolenie by wystartować. Komputer pokładowy poinformował o gotowości do startu. Erens przestawił przełącznik zamknięcia kokpitu oraz opuszczenia do myśliwca. Powoli opadł kanałem transportowym by po chwili znaleźć się razem z kokpitem w myśliwcu. Usłyszał głuchy pomruk silników i poczuł przyspieszenie startującej maszyny. Widok hangaru myśliwców w ułamkach sekundy zmienił się w widok białej planety pokrytej wiecznym lodem, czerni kosmosu oraz drobnych białych plamek gwiazd, wyglądających jak dziurki wyżarte w czarnym materiale położonym na świeżym śniegu.

Panel radaru wskazywał położenie maszyn wrogich oraz myśliwców i szturmowców z Wesqrazy. Osobno były zaznaczone myśliwce eskadry Wyrzutków tak by łatwiej było znaleźć skrzydłowych w „godzinach szczytu” po starcie jak piloci zwykli mawiać o masowym alarmowym wystrzeliwaniu maszyn z okrętu. Erens skierował maszynę w kierunku Insi, która dowodziła eskadrą. Jako numer drugi i zarazem skrzydłowy, zajął pozycje na jej prawym skrzydle i czekał aż reszta dołączy.

Tu trójka” - zgłosiła się Alara

Czwórka na pozycji” - dodał Rehes

Piątka gotowa” - zgłosił Tarak

Dobra, osłaniamy Wesqraze przed wrogimi myśliwcami i bombowcami gdy tymczasem ona będzie atakować wrogie okręty” - poinstruowała Insi

 

Wkoło Wesqrazy toczyły się pojedynki maszyn bojowych obu stron. Hisqubarowie posiadali zdecydowaną przewagę liczebną, ale pilotów myśliwców i szturmowców z Wesqrazy wspomagały szybkostrzelne działka skutecznie osłaniając własne maszyny. Nie wszyscy piloci mieli szczęście. Niektórzy zajęci walką manewrowa z wrogimi maszynami, nie zauważali jak za nimi leciał przeciwnik i raz po raz odpalał swój śmiercionośny ładunek. Inni z kolei stawali się ofiarami swojej nieuwagi i brawury po czym rozbijali swoje maszyny o Wesqraze bądź inne maszyny.

 

Erens zobaczył jak skrzydło wrogich maszyn kierowało się na mostek Wesqrazy. Wbrew rozkazom Insi by jako skrzydłowy leciał obok odłączył się i zaatakował wrogie szturmowce.

ERENS!! ERACAJ NA POZYCJE BEZ CIEBIE SOBIE NIE PORADZE” - krzyknęła Insi do mikrofonu interkomu. Nie zareagował dalej leciał i ostrzeliwał wrogie maszyny. Raz po razem kolejna zamieniała się w kulę błękitnego ognia spalającego się paliwa i amunicji. Gdy zestrzelił całą wrogą eskadrę skierował się na kolejną lecącą na Wesqraze. Ta także po krótkim ostrzale przestała istnieć. Insi widząc że Erens wpadł w jakiś trans starała się jak mogła by nikt nie usiadł mu na ogonie, co się jej udawało. Nawet nie wiedziała jakim cudem gdyż to co Erens wyczyniał ze swoim myśliwcem starając kolejne szturmowce oraz wdając się w walkę kołową z myśliwcami. Innych pilotów takie wyczyny doprowadziły by do załamania nerwowego bądź do kłopotów z żołądkiem.

Po zestrzeleniu kolejnego myśliwca przypomniał sobie o Insi i o tym, że nie wykonał rozkazu.

Insi!! Gdzie jesteś??” - krzyknął do interkomu

Za tobą idioto i chronię twoją nierozważną dupę !! Co Ty do cholery wyczyniasz?? Chcesz nas zabić??” - odpowiedziała głosem pełnym niezadowolenia.

Tylko siebie.” - krótko rzucił

Wracaj do formacji, mamy zadanie do wykonania” - powiedziała z nadal słyszącym się niezadowoleniem w głosie. Parę sekund później Erens dobił do boku Insi lecąc kilka metrów obok jej prawego skrzydła.

Odbijamy w kierunku Saluka, kilka wrogich maszyn skierowało się na kolonię.” - Insi zakomunikowała to Erensowi.

A reszta??” - spytał się Erens

Nie zdążą. Musimy sami tam dolecieć. Może ktoś z innej eskadry jeszcze zdąży.” - odpowiedziała. W chwile potem obok pojawił się znajomy szturmowiec z czerwoną owiewką. Pilot dał do zrozumienia że miał uszkodzony przekaźnik, zresztą widok maszyny był tragiczny. Osmalona z zerwanym poszyciem wydawała się bardziej wrakiem niż maszyną bojową. Insi pokazała Czerwonemu bandycie 6 by utworzył formacje delta po czym przekazała Erensowi przez radio to samo. Przelecieli kilka kilometrów i nawiązali walkę z wrogą eskadrą. Przez chwilę walczyli składnie w równym szyku ale po chwili Erens by zgubić wrogą maszynę. Insi i Czerwony Bandyta też usiłowali unikać wrogiego ostrzału. Maszynie szturmowej która i tak była już uszkodzona nie udało sie zgubić przeciwnika. Szturmowiec po kilku trafieniach z działek laserowych zapalił się i wybuchł barwnym pióropuszem ognia. Insi wymanewrowała przeciwnika i zestrzeliła maszynę, która zniszczyła szturmowiec. W kabinie zapaliła się kontrolka przeciążonych osłon. Następne trafienia będą trafiały już w kadłub a pancerz myśliwców jest symboliczny i po kilku strzałach i ona by zamieniła sie w barwna kule ognia.

"Erens wracaj, ja zawracam na Wesqraze" - nadała Insi. Erens nie odpowiedział tocząc walkę kołową z mniejszym i szybszym wrogim myśliwcem. By zniwelować wrogą przewagę Erens zmniejszył energię pola osłonowego przerzucając ją do systemów napędowych. Maszyna wroga znalazła się tuż przed dziobem myśliwca i w tym momencie Erens odpalił salwę z działek laserowych. Niszczycielskie pociski trafiły i pojawił się barwny pióropusz ognia wraz z gradem odłamków trafiających w kadłub, skrzydła i zasobniki pod skrzydłami. Z jednego skrzydła zaczęła się wydobywać chmura paliwa. Jeden z ekranów wskazał zmniejszający się poziom paliwa, inny wskazywał na maszynę nieprzyjaciela zbliżającą się od tyłu. Wykonał manewr odskoku by lecieć na wprost przeciwnika. Widział strzały przeciwnika i sam do niego strzelał. Jeden z jego pocisków trafił ale inny strzał przeciwnika zapalił ulatniające się paliwo. Cala kabina została rozświetlona alarmowymi kontrolkami sygnalizującymi niebezpieczeństwo, nieprawidłowości w funkcjonowaniu maszyny i inne komunikaty. Zdążył pociągnąć rączkę katapultowania się. Kabina oddzieliła się od reszty stateczku w ostatniej chwili przed wybuchem. Siła samego wybuchu wypchnęła ją daleko w przestrzeń a mały komputer nawigacyjny szalał próbując ustalić trajektorie lotu i położenie latającej na wszystkie strony kabiny. Silniczki korekcyjne nie potrafiły zatrzymać wirującej pułapki. Kabina wraz ze swoim więźniem z każdą chwilą odpływała w przestrzeń coraz dalej od Wesqrazy i od powierzchni planety.

Sama Wesqraza walczyła z wrogimi okrętami które co prawda nie posiadały wystarczającej siły ognia by w pojedynkę zagrozić osłoną ani pancerzowi ale liczebna przewaga mogła przechylić szale zwycięstwa na stronę wroga. Dlatego też komandor Mfor zdecydowała się na taranowanie wrogich jednostek i ich niszczenie nawet za cenę poważnych uszkodzeń struktur kadłuba. Taktyka okazała się skuteczna gdyż większość mniejszych okrętów wroga zostało właśnie w ten sposób zniszczonych. Pozostałe zostały ostrzelane z potężnych dział oraz torpedami termoplazowymi. Taki ostrzał sprawił, że wrogie okręty stawały się dryfującymi wrakami albo szczątkami stopionego metalu spieków ceramicznych i innych materiałów włączając w to materie organiczną.

Insi wylądowała na Wesqrazie. Od razu rozpoczęła poszukiwania podkomendnych i przyjaciół. Z Alarą, Tarakiem i Rehesem nie było problemów. Nigdzie nie mogła znaleźć jednak Erensa. Podeszła do portalu informacyjnego i wyszukała jego dane wśród danych zaginionych bez wieści bez szans na przeżycie. Nie mogła uwierzyć ze najlepszy pilot w eskadrze, jeśli nie w całej flocie mógł zaginać lub zginać. Podała swój kod aktywacyjny by sprawdzić ostatnią znaną pozycje. Niedaleko miejsca, w którym go zostawiła. Umilkł wszelki ślad po serii wybuchów odpowiadających mocą odpowiednią dla niewielkich statków kosmicznych takich jak myśliwiec czy lekki transportowiec. W kącikach oczu pojawiły się łzy. Łzy żalu po straconym przyjacielu, na którego odnalezienie były zerowe. Wiedziała ze przestrzeń kosmiczna jest bezkresna a nawet, jeśli zdążył się katapultować to może być już w drodze poza układ planetarny i nikt nie znajdzie jego ciała. Jednak cały czas tliła się w niej nadzieja ze odnajdzie się gdzieś w układzie cały i zdrowy. Jak tylko opanują uszkodzenia wystartuje choćby samowolnie na poszukiwania. Jest mu to winna jako dowódca i jako przyjaciółka.

Po skończonej walce dziób Wesqrazy praktycznie przestał istnieć. Strasznie wystrzępiony, pokancerowany rozhermetyzowany nie nadawał się do użytku. Wszystkie systemy dziobowe zostały utracone jak i wszyscy którzy znajdowali się na dziobie. Nieważne czy walcząc z przeciwnikiem bądź dokonując awaryjnych napraw. Śmierć zabierała wszystkich. Ich ciała zostały wyssane w próżnie kosmiczną i odlatywały w daleką przestrzeń. Sama Wesqraza niezdolna była do utrzymania się na orbicie i powoli poddawała się polu grawitacyjnemu Ordaliona. Pomału zbliżała się do lodowej powierzchni planety. Załoga ustawiła okręt tak by wszedł łagodnie w atmosferę i osiadł na lodowym pustkowiu z dala od kolonii Na’Karra. Kadłub zarył w śniegu i lodzie, spod którego wystawał tylko jego niewielki fragment. Tak powstał nowy dom dla nowych kolonistów, którzy utracili wszystko i zostali zmuszeni zaczynać życie od nowa.